Ponad tysiąc młodych ludzi powtarzało za duchowym przewodnikiem tegorocznego Festiwalu Życia: „Jestem kochany przez Boga. Nie jestem Bogiem”.
To kolejna edycja kultowego już wydarzenia dla młodych ludzi w Kokotku. Festiwal Życia to prawie siedem dni nieustannej radości, modlitwy, słuchania słowa Bożego, spotkań z ciekawymi ludźmi, a także odkrywania i szlifowania swoich talentów podczas warsztatów. Festiwal po raz szósty odbył się w dzielnicy Lublińca (podczas pandemii można było uczestniczyć w nim online), ale jego tradycja sięga kilkunastu lat wstecz.
Wcześniej przez 15 lat imprezy odbywały się w Kodniu nad Bugiem przy sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej. Za to jedno z największych plenerowych wydarzeń chrześcijańskich w Polsce odpowiedzialne jest Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, a razem z nim duszpasterze młodzieży z kilku diecezji Górnego, Dolnego i Opolskiego Śląska. Organizatorzy podkreślają, jak cenna jest współpraca z innymi księżmi, biskupami kolejnych diecezji, które włączały się w organizację tej imprezy, i z ludźmi, którzy całe swoje serce i zaangażowanie włożyli w ten czas. To potężna armia fachowców, wolontariuszy, duszpasterzy, bez których nie byłoby tego festiwalu.
Organizacja wydarzenia z roku na rok budzi coraz większy podziw uczestników i gości. Młodzi mają zapewniony ciepły posiłek, noclegi na zamkniętym polu namiotowym, dostęp do sanitariatów, pomocy medycznej, możliwość zaopatrzenia się w produkty spożywcze czy higieniczne. Bezpieczeństwa strzeże armia służb mundurowych i pracowników ochrony. Organizatorzy dbają o profesjonalne nagłośnienie i oświetlenie sceny, na której każdego dnia odbywają się koncerty, spektakle, konferencje. Zapraszani są muzycy i prelegenci z najwyższej półki, jak 2Tm 2,3, Arka Noego, Daria, Tribbs, Marcin Zieliński, Basia Turek, Monika Hoffman-Piszora (znana z instagramowego profilu Monika i Dzieciaki Cudaki) czy Święty Monitor (czyli księża Wojciech Iwanecki i Piotr Piekło).
W tym roku prawdziwą perłą był genialny koncert pod batutą Jana Stokłosy – kompozytora, aranżera i dyrygenta, laureata dwóch Fryderyków. Muzyczna opowieść o życiu Jana Chrzciciela została w całości skomponowana specjalnie na Festiwal Życia. Na scenie wystąpiło ponad 80 artystów – muzyków orkiestry i chóru Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” oraz wokaliści festiwalowego zespołu 3 Dni 3 Noce. Koncert, który był nie tylko ucztą dla uszu, ale także niezwykłym medialnym widowiskiem, przyciągnął do Kokotka setki melomanów z całego regionu.
Kościół wierzących i poszukujących
– To jedno z aktualnie najlepszych chrześcijańskich spotkań w Polsce – uważa ks. Tomasz Wolnik, wikary z katedralnej parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Gliwicach. – Zabieram tutaj młodych, bo jestem przekonany, że doświadczą Kościoła żywego, świeżego, wierzącego, ale także Kościoła, który towarzyszy młodemu człowiekowi w jego wątpliwościach i poszukiwaniach. Mają tutaj możliwość zanurzyć się w ciszy, w modlitwie, ale i uczestniczyć we wspólnym uwielbieniu Boga, radości, zabawie, koncertach i spotkaniu z innymi ludźmi – dodaje.
Młodzi potwierdzają, że Festiwal Życia to przestrzeń na odnalezienie tego, o czym mówił ich duszpasterz.
Duchowym przewodnikiem tegorocznych uczestników Festiwalu Życia był św. Jan Chrzciciel. – Jego postać może być atrakcyjna dla współczesnego młodego człowieka, bo pomaga odkrywać własną tożsamość – mówi ks. Andrzej Nackowski, wicerektor Wyższego Międzydiecezjalnego Seminarium Duchownego w Częstochowie i autor duchowych treści festiwalu. – Święty Jan Chrzciciel przez całe swoje życie musiał się mierzyć z pytaniem: „Kim jestem?”. Aż w końcu znalazł odpowiedź i zobaczył, do czego Pan go posłał, choć jego tożsamość była ciągle podawana w wątpliwość, także przez innych ludzi. Myślę, że to jest problem młodych ludzi; wciąż ktoś podaje w wątpliwość to, kim są. Koledzy, nauczyciele, rodzice, czasem nawet księża wymagają od nich, by byli inni, niż są; by robili coś, co zupełnie nie jest w ich naturze, do czego nie mają predyspozycji. A Jan Chrzciciel jest tym, który odkrył, kim Bóg go uczynił, i miał odwagę zgodnie z tym żyć – wyjaśnia kapłan.
Jak podkreśla, poznanie siebie w pełni dokonuje się w relacji z Bogiem. – Pan Bóg mnie stworzył, On wie najlepiej, kim jestem, dlatego tak ważne jest, bym spotykał się z Nim na modlitwie i Eucharystii – przekonuje ks. Andrzej. – Drugą ważną rzeczą jest konfrontacja z samym sobą i podejmowanie różnych wyzwań. Także relacje z innymi ludźmi pokazują mi, kim jestem i do czego jestem powołany – stwierdza.
Podobnego zdania jest o. prof. Andrzej Jastrzębski, misjonarz oblat i wykładowca Uniwersytetu św. Pawła w kanadyjskiej Ottawie. W swojej konferencji przekonywał młodych, że warto iść drogą, która jest wpisana w serce każdego z nich, i mieć odwagę – jak św. Jan Chrzciciel – zostawić za sobą stereotypy oraz oczekiwania innych. – Każdy z nas musi się zmagać ze swoją przeszłością, szczególnie ze swoją rodziną i ciemnością, jaka jest obecna w historii rodziny. Ale jest nadzieja! Pan Bóg chce odkupić te historie i każdemu proponuje oryginalną, niepowtarzalną ścieżkę życia. Czy mamy tyle odwagi, żeby zaryzykować i nią pójść? Czy też damy się przekonać, że jesteśmy nic niewarci, że musimy powtarzać schematy z przeszłości? Pan Bóg zaprasza nas na przygodę i daje wszystkie potrzebne środki, żebyśmy stali się tym, kim mamy być – mówił.
Młodym na Festiwalu Życia towarzyszyli nie tylko księża i osoby konsekrowane. Każdego dnia Eucharystii przewodniczył biskup innej diecezji.
– To ogromne bogactwo dla nas, że mogliśmy doświadczyć pełni Kościoła, który jest bliski, na wyciągnięcie ręki – mówi Wiktoria, uczestniczka festiwalu. – Młodzi ludzie odchodzą często z Kościoła, bo ten wydaje im się odległy i podzielony. Tu doświadczamy jedności i tego, że księżom czy biskupom naprawdę na nas zależy – zauważa.
Biegnij do mety
Jednym z najbardziej spektakularnych, ale i wymagającym momentem Festiwalu Życia jest Bieg Festiwalowicza – sportowe wyzwanie typu runmageddon. Prawie 400 osób przedzierało się przez wodę, błotniste rowy, przepusty drogowe czy wystające korzenie na leśnych ścieżkach, by dotrzeć do mety. Byli tacy, którzy decydowali się na tę ekstremalną próbę, by przeżyć przygodę i sprawdzić swoje umiejętności fizyczne. Dla niektórych jednak zawodników zmagania na trasie, niespodziewane przeszkody i upór w dążeniu do osiągnięcia celu były symbolicznym odwzorowaniem trudności pokonywanych w życiu. – Przy którejś z przeszkód zrodziła się we mnie myśl, że ten bieg jest jak życie. Kiedy droga jest za ciężka, to nie przesadzaj, ale gdy wydaje ci się, że już nie dajesz rady, nie zatrzymuj się, tylko staraj się cały czas biec do przodu – mówił na mecie perkusista 2Tm 2,3 Tomasz „Krzyżyk” Krzyżaniak.
– Nie wiem, ile kilometrów Pan Bóg jeszcze mi przeznaczył w życiu, dlatego każdy kilometr przebiegnięty na chwałę Bożą jest na wagę złota – wyznał tuż po biegu o. Paweł Zając, ustępujący w tym roku prowincjał misjonarzy oblatów. – Najbardziej zdradzieckie są korzenie, których nie widać. To jest symbol tego, co nas w życiu spotyka: wydaje się, że wszystko jest dobrze, a nagle znikąd przychodzi pułapka, na której można się wywrócić. Najważniejsze, żeby się podnieść i biec dalej przed siebie – podkreślał.•
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się