Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Modli się za całą rodzinę

Pani Matylda ciągle powtarza swoim bliskim, że „bez Boga ani do proga”. 
I potwierdza to swoim długim, stuletnim życiem.

Zokazji 100. rocznicy urodzin Matyldy Hadzik 21 stycznia w parafialnym kościele św. Jana Nepomucena w Lisowicach sprawowana była Msza św. w intencji solenizantki, do której specjalny list skierował bp Jan Kopiec. A ponieważ stan zdrowia nie pozwala już jej przyjść do świątyni, dzień wcześniej proboszcz ks. Rafał Wyleżoł odprawił Eucharystię w jej domu. Kapłan odwiedza ją z Komunią Świętą w pierwsze piątki miesiąca.
Matylda Hadzik urodziła się 20 stycznia 1923 roku w Solarni. Pochodzi z wielodzietnej rodziny. Rodzice, Florentyna i Franciszek Brzezinowie, oprócz niej mieli jeszcze cztery córki i czterech synów. Jeden z nich zginął na froncie w czasie II wojny światowej, a drugi wrócił okaleczony, bez nogi.

Prosiła o ocalenie


Pani Matylda wspomina przejście wojsk rosyjskich w 1945 roku, które wiązało się ze zbrodniami, gwałtami i grabieżami. Pewnego dnia spotkała Rosjan przejeżdżających konno leśną drogą, niedaleko jej rodzinnego domu. Nastolatka zdążyła tylko schować się za drzewo i modliła się do Matki Bożej o ocalenie. Do dzisiaj mówi z przekonaniem, że zawdzięcza Maryi życie, a to, że żołnierze jej nie zauważyli, uważa za cud. 
Po wojnie wyszła za mąż za starszego o 13 lat Józefa Hadzika i przeżyli w małżeństwie 43 lata. Wybudowali nowy dom w Lisowicach, ciężko pracowali na gospodarstwie i ponad 3-hektarowym polu. Urodził się im synek, który niestety zmarł w wieku zaledwie 9 miesięcy. Dużo czasu spędzał u nich siostrzeniec Janek, który później jako dorosły chłopak pomagał im w gospodarstwie, zamieszkał z nimi i stał się dla nich jak syn. Jego rodzina do dzisiaj mieszka z panią Matyldą i opiekuje się nią. Jak sami mówią, jest ich ukochaną babcią. 
Pani Matylda od ponad 30 lat jest wdową. Mąż zmarł 21 października 1990 roku, mając 80 lat.


Najważniejsza 
jest wiara


Pani Matylda jest bardzo przywiązana do swojej parafii. Codziennie o 7.00 uczestniczy w Eucharystii transmitowanej z Jasnej Góry, którą ogląda w telewizji. Razem z Radiem Maryja modli się też Różańcem. W parafii należy do Żywego Różańca, a ponieważ w tej wspólnocie nie ma zmian tajemnic, przez całe życie modli się jedną – bolesną: Ukoronowanie cierniem Chrystusa. – W codziennej modlitwie prosi Maryję o zdrowie i o wieczne zbawienie. Modli się za całą naszą rodzinę – mówią najbliżsi. 
Podkreślają, że najważniejsze są dla niej wiara i miłość do drugiego człowieka. I to też starała się przekazać swojej rodzinie. – Babcia jest osobą spokojną, skromną, zawsze uśmiechniętą, rozmodloną. W ogóle nie narzeka na cierpienie w chorobie. Uczy nas tego, jak mieć w sobie troskę o innych, ciepło i miłość; jak dawać innym tyle uśmiechu i dobroci. Babcia pomaga nam też zobaczyć wartości, których człowiek w tych czasach, często zagoniony i zapracowany, nie dostrzega. Na przykład to, że tak naprawdę nie pieniądze i dobrobyt są ważne, ale zaufanie Bogu, życzliwość dla drugiego, troska o niego i pomoc, przebaczenie, cierpliwość, a przede wszystkim gorąca modlitwa. Babcia ciągle powtarza nam słowa: „Bez Boga ani do proga” – mówi rodzina solenizantki. 


« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy