Nowy numer 39/2023 Archiwum

Boża obecność w dźwiękach

Muzyka w Starym Opactwie wchodzi w drugie ćwierćwiecze istnienia. – Rudzki festiwal uważam za jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych Górnego Śląska – podkreśla prof. Julian Gembalski.

Rudy – bazylika Matki Boskiej Pokornej, sanktuarium diecezji gliwickiej, piękny park, pielgrzymki i rekolekcje, jarmarki adwentowy i wielkanocny. Dobra restauracja, „Cysterska”, a jakże, bo to przecież pocysterskie dziedzictwo. Cystersi w XIII wieku przecierali tu szlaki dla ducha, dla kultury, dla gospodarki. Dziś w tych murach już ich nie ma, ale śladów pozostało sporo, a i duch cysterski chyba nigdy opactwa nie opuścił.

Gospodarze wyraźnie dbają, żeby pod łaskawą opieką Pokornej Pani kwitła pobożność i rozwijała się kultura, obramowana pięknem przyrody i przesnuta modlitwą. 26 lat trwa już jedno z najstarszych dzieł tej kultury, jeśli liczyć tylko od czasów przejęcia obiektu przez diecezję gliwicką, który to moment stał się zarazem początkiem wielkiego powstawania z ruin. A dzieło, o którym mowa, to Festiwal „Muzyka w starym opactwie”. Rok w rok, od 1996, od maja do października, jedna niedziela w miesiącu gromadzi stałych, ale również okazjonalnych słuchaczy na koncercie muzyki organowej, czasem okraszonej innym instrumentem lub śpiewem solisty czy chóru.

W cieniu pandemii

W pamiętnym roku 2020 miała odbyć się jubileuszowa, 25. edycja festiwalu. Przygotowania i plany brutalnie przekreśliła sanitarnym reżimem pandemia. Kościoły opustoszały, organy zamilkły, życie zamknęło się w formach online, ale organizatorzy postanowili zrobić wszystko, żeby ten jubileusz jednak zaznaczyć w takim wymiarze, w jakim tylko będzie to możliwe. – Zależało nam choćby tylko na jednym koncercie i do końca nie rezygnowaliśmy z planów oraz modlitw w tej intencji – wspomina twórca festiwalu i jego dyrektor ks. Bogdan Kicinger. – I udało się. Na pewno pomógł św. Jan Paweł II, bo koncert odbył się w Dniu Papieskim, a wciąż odczuwamy z nim serdeczną więź. Koncert rzeczywiście był tylko jeden, ale za to z najwyższej artystycznej półki, bo za kontuarem rudzkich organów zasiadł sam mistrz Julian Gembalski, skądinąd nasz – odważę się użyć tego słowa – przyjaciel, który z wyżyn katowickiej Akademii Muzycznej niezmiennie dba o poziom muzyki organowej w naszych kościołach, będąc jednocześnie wirtuozem o ugruntowanej międzynarodowej sławie – dodaje. Koncert odbył się mimo obostrzeń covidowych, które po wakacyjnym złagodzeniu właśnie zaczynały powracać. Na szczęście, bazylika rudzka to spora przestrzeń, więc nawet przy wymogu jednej osoby na 7 m kw. zmieścili się wszyscy chętni. A tych było więcej niż zazwyczaj, bo i nazwisko mistrza stanowiło magnes, i ludzie zmęczeni pandemicznymi ograniczeniami spragnieni byli wrażeń bardziej niż zwykle. Poprosiliśmy prof. Gembalskiego o kilka słów na temat jego spotkań z Rudami. – Stare opactwo przyciąga nie tylko wspaniałym historycznym obiektem, ale i niezwykłą atmosferą koncertów organowych, które od lat odbywają się w jego wnętrzu. Miałem okazję kilkakrotnie występować na festiwalu – zawsze było to dla mnie głębokie przeżycie. Myślę, że dla publiczności, która tłumnie tu przybywa, udział w koncercie jest dopełnieniem doświadczenia piękna zawartego w architekturze świątyni, w uroku cysterskiego parku, a także okazją do dotknięcia sacrum – Bożej obecności w dźwiękach muzyki. Rudzki festiwal uważam za jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych Górnego Śląska. Cieszę się, że wkroczył już w drugie ćwierćwiecze i życzę, by trwał nadal, dostarczając duchowych przeżyć, tak potrzebnych w dzisiejszym świecie – podkreśla muzyk.

Oby bez przeszkód

Po okradzionym z muzyki roku 2020 z tym większą nadzieją witali organizatorzy rok następny. To była już 26. edycja festiwalu, ale wciąż trwała jubileuszowa atmosfera. Pandemia była oswojona, życie popłynęło dalej. – Tym razem udało nam się zaprosić słuchaczy, co prawda, jeszcze nie na cały cykl, ale już na cztery koncerty – opowiada Brygida Tomala, współorganizatorka festiwalu, koncertująca na nim co roku i prowadząca koncerty (kilka lat temu przejęła tę funkcję od ks. Bogdana Kicingera). – Szczególnie cieszyliśmy się z finałowego koncertu, w którym wystąpił chór męski Cantores Sancti Nicolai z Bochni. Są to śpiewacy wywodzący się ze słynnego chóru chłopięcego, założonego i prowadzonego w tym mieście przez ks. Stanisława Adamczyka – wyjaśnia. Jest to kolejny z tuzów muzycznego świata, który, jeśli tylko może, zaproszeniom do Rud nie odmawia.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast