W 1939 r. budynki radiostacji przy tej wieży stały się miejscem sfingowanego ataku niemieckiego oddziału specjalnego na niemiecką (a więc ich własną) placówkę. Przygotowaniem prowokacji we współpracy z Reichsfuehrerem SS i szefem policji, Heinrichem Himmlerem, zajął się zwierzchnik Policji Bezpieczeństwa (Sipo) i Służby Bezpieczeństwa (SD) - Gruppenfuehrer SS, Reinhard Heydrich oraz podległy mu Heinrich Mueller, późniejszy szef Gestapo. Bezpośrednio w Gliwicach akcją dowodził natomiast oficer SS Alfred Helmut Naujocks.
31 sierpnia 1939 r. około godz. 20. napastnicy w cywilnych ubraniach wtargnęli do sali nadajnika, gdzie znajdował się wzmacniacz sygnału i przekaźnik radiowy. W budynku radiostacji znajdowało się wówczas trzech pracowników obsługi technicznej. Dzisiaj historycy przyjmują, że z powodu warunków technicznych panujących w radiostacji, nieumiejętnego podłączenia mikrofonu lub interwencji jednego z pracowników rozgłośni, odezwa wygłoszona przez napastników była słyszalna jedynie w niewielkiej odległości od radiostacji, a w eter poszły tylko pierwsze jej słowa: "Uwaga, tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w polskich rękach".
Z technicznego punktu widzenia operacja zakończyła się więc kompromitacją organizatorów. Hitlerowcy byli jednak na to przygotowani - napad na radiostację gliwicką stanowił zaledwie fragment szerzej zakrojonej akcji, koordynowanej przez SD przy pomocy Abwehry. Dwie godziny po zajściach w radiostacji, berlińskie radio nadało wcześniej przygotowaną audycję w języku niemieckim o "polskich prowokacjach" na granicy. Równocześnie informowano o kolejnych atakach na placówki niemieckie.
By akcji w Gliwicach przydać więcej pozorów prawdopodobieństwa, na miejscu zastrzelono aresztowanego dzień wcześniej przez gestapo Franza Honioka. Według propagandowego przekazu, jako jeden z napastników zginął on z ręki niemieckiej ochrony radiostacji.
"W trakcie trwania akcji dywersyjnej w budynku radiostacji nieprzytomnego Franza Honioka przeniesiono do budynku nadajnika i zabito strzałem w głowę. Do dziś nie wiemy, co stało się z jego ciałem. Niemcy odebrali mu życie i prawo do pochówku. Prawdę o jego tragicznym losie ujawniło dopiero śledztwo, prowadzone przez zachodnioniemiecką prokuraturę w latach 60. XX wieku na podstawie zeznań złożonych w procesie norymberskim. Żaden z uczestników akcji dywersyjnej i żaden z zabójców Franza Honioka nie został osądzony ani skazany" - przypomina gliwickie muzeum.
Ostatecznie cel incydentów granicznych nie został osiągnięty. Hitlerowi nie udało się obarczyć Polski winą za wszczęcie wojny, ani uniknąć konfliktu zbrojnego z jej sojusznikami. Po wypowiedzeniu 3 września przez Francję i Wielką Brytanię wojny Niemcom, podnoszenie sprawy Gliwic na forum międzynarodowym straciło rację bytu. W lokalnej prasie pojawiły się niewielkie wzmianki o "polskim ataku na radiostację w Gliwicach", ale w obliczu toczących się już działań wojennych szybko zaginęły wśród nowych, ważniejszych informacji.
Akcja Naujocksa została zdemaskowana dopiero po klęsce III Rzeszy, podczas procesu nazistowskich liderów w Norymberdze w 1946 r. Dziś gliwicka radiostacja stanowi oddział Muzeum w Gliwicach i nie służy już do emisji programów. Sala nadajnika nie tylko należy do historycznych miejsc na mapie Polski, ale jest też unikatowym zabytkiem techniki z niemal kompletnie zachowanym wyposażeniem nadawczym z lat 30. XX wieku.
Po zakończeniu zainicjowanych w tym roku prac, Radiostacja Gliwice - jako oddział muzeum - ma stać się jednym z ważniejszych ośrodków muzealno-edukacyjnych tematycznie związanych z II wojną światową. Powstał już scenariusz nowej, stałej wystawy związanej z radiostacją, obejmujący trzy części tematyczne: techniczną, historyczną i fabularną. Jego autorami są badacze specjalizujący się w historii najnowszej Gliwic i regionu – dr Sebastian Rosenbaum i dr Bogusław Tracz.