– Naprawdę nadeszła godzina, by podjąć marzenie tworzenia zjednoczonej ludzkości, w której jesteśmy wszyscy braćmi – przekonywał na piekarskim wzgórzu abp Stanisław Gądecki.
Tylko 10 tys. mężczyzn – z powodu pandemii – mogło uczestniczyć w ostatnią niedzielę maja na kalwaryjskim wzgórzu w Pielgrzymce Mężczyzn i Młodzieńców do Matki Bożej Piekarskiej. Panowie przybywali tu od wczesnego rana. Piekary Śląskie od lat są społeczną amboną Kościoła. W swoim tradycyjnym słowie do pielgrzymów metropolita katowicki abp Wiktor Skworc przypomniał, że spotkanie w Piekarach, które jest „publicznym wyznaniem naszej wiary i jej umocnieniem w doświadczeniu wspólnoty Kościoła”, odbywa się w drugim roku pandemii.
– Rzeczywiście, przekonaliśmy się, jak wyobrażenia o ludzkiej potędze są kruche w zderzeniu z rzeczywistością. Jednak czas kryzysu to także nowy początek. Jego punktem wyjścia jest realizm Ewangelii, która wzywa do zaufania Bożej opatrzności, do odwagi w wierze i do nowej wyobraźni miłosierdzia – zaznaczył.
Wolne niedziele raz jeszcze
Mottem swojego społecznego spojrzenia na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w świetle wiary abp Skworc uczynił słowa „Ojcowskim sercem” (Patris corde), będące tytułem listu apostolskiego papieża Franciszka ogłaszającego w Kościele powszechnym Rok św. Józefa. Nawiązał też do historycznych wydarzeń, które miały miejsce na Górnym Śląsku przed 100 laty, które ostatecznie zaowocowały włączeniem części Górnego Śląska do odradzającej się II RP. Zauważył, że region i jego mieszkańców czekają teraz radykalne zmiany, związane przede wszystkim z likwidacją kopalń węgla energetycznego. Z piekarskiego wzgórza po raz kolejny wybrzmiały słowa: „Niedziela jest Boża i nasza”. Metropolita katowicki zwrócił uwagę na coraz częstsze próby obchodzenia ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę. – Rodzina potrzebuje nade wszystko obecności ojca i matki; potrzebuje czasu dla siebie; czasu na wychowanie przez świętowanie i wspólne spotkania z kulturą i naturą. Wypoczęty człowiek pracuje bardziej efektywnie, a czas poświęcony rodzinie przynosi poczucie bezpieczeństwa i stabilizację, co przekłada się na motywację i zaangażowanie w pracy – dodał.
Nikt nie uratuje się sam
Kaznodzieją na tegorocznej pielgrzymce mężczyzn był metropolita poznański i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki. Wskazał, że nowy styl życia współczesnego człowieka po pandemii powinien oznaczać budowanie społeczeństwa bardziej braterskiego. Ma to wyrażać się w szukaniu tego, co lepsze dla życia duchowego i materialnego naszych bliźnich. – Globalne zagrożenie pandemią COVID-19 ukazało, że nikt nie uratuje się sam oraz że naprawdę nadeszła godzina, by podjąć marzenie tworzenia zjednoczonej ludzkości, w której jesteśmy wszyscy braćmi. Dlatego papież Franciszek zaprasza nas do podjęcia nowego sposobu życia, naznaczonego stylem Ewangelii. Proponuje światowe dążenie do braterstwa i przyjaźni społecznej – tłumaczył. Metropolita poznański poświęcił część swojej homilii na przyjrzenie się ludzkiej samotności. Zauważył, że wirtualna wspólnota społecznościowa tej samotności wcale automatycznie nie przezwycięża, a wynikiem takiego stanu rzeczy jest zamknięty świat, który opiera się na egoizmie i braku zainteresowania dobrem wspólnym. – Takiemu światu towarzyszą manipulacja oraz deformacja ważnych pojęć, takich jak demokracja, wolność czy sprawiedliwość – powiedział.
Trzeba ta zeszłoroczno bumela wymazać
W 2020 roku pielgrzymka mężczyzn do Piekar nie odbyła się w tradycyjnej formie. Delegaci pielgrzymów spotkali się wtedy tylko w piekarskiej bazylice. W tym roku, gdy obostrzenia pandemiczne są już mniejsze, pielgrzymka odbyła się, jak zawsze, na kalwaryjskim wzgórzu. Mogło na nie wejść jednak tylko 10 tys. pielgrzymów. Wejściówki były rozprowadzane przez parafie. – Skoro już można, to obowiązkowo jesteśmy – wyjaśnia Antoni Cebula, który wraz z synami Franciszkiem i Krzysztofem przyjechał samochodem z Zazdrości, dzielnicy Orzesza. Antoni jest emerytowanym górnikiem. Krzysztof mieszka w Krakowie, zajmuje się projektowaniem instalacji wentylacyjnych. Franciszek jest szkoleniowcem w korporacji, mieszka w Zabrzu. W sobotę przyjechali do rodzinnego domu w Zazdrości, żeby zjeść razem kolację, obejrzeć wspólnie finał Ligi Mistrzów, a o poranku ruszyć w trzech, jak co roku, do Matki Bożej w jej sanktuarium w Piekarach Śląskich. – Trzeba ta zeszłoroczno bumela wymazać! – mówi Antoni. – To dla nas powrót do tradycji pielgrzymki rodzinnej. No i to jest nasz wzór idealnej śląskiej niedzieli: najpierw Piekary, potem obiod, a wreszcie mecz – śmieje się Franciszek.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się