„Moim pragnieniem było wspólne spotkanie wszystkich, którzy 16 maja 1971 roku w mojej rodzinnej parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Toszku przyjęli razem ze mną po raz pierwszy Komunię Świętą” – pisze z Niemiec o. Norbert Gaida, werbista.
Każdy jubileusz jest okazją do refleksji nad jakimś szczególnym minionym wydarzeniem, które zmieniło życie osoby czy grupy ludzi mających to samo doświadczenie. Myślę, że 50. rocznica Pierwszej Komunii Świętej również do takich należy. Moim pragnieniem było wspólne spotkanie wszystkich, którzy 16 maja 1971 roku w mojej rodzinnej parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Toszku przyjęli razem ze mną po raz pierwszy Komunię Świętą. Niestety, w związku z obecną sytuacją, nie doszło ono do skutku, dlatego postanowiłem skreślić tych kilka słów jako wyraz mojej jubileuszowej radości i jedności ze wszystkimi złotymi jubilatami.
Mając dziewięć lat…
Wracając pamięcią do czasu naszego przygotowania do tego sakramentu, wspominam, jak ówczesny proboszcz ks. Ludwig Zettelman wprowadzał nas w tajemnice Najświętszej Eucharystii. Choć był surowym i wymagającym pedagogiem, okazywał również swoje ojcowskie serce. To, co z jego nauczania osobiście utkwiło mi głęboko w pamięci, to próba wyjaśnienia nam tego, czym jest konsekracja – przeistoczenie w czasie Mszy św. Pamiętam, jak ks. Zettelman do salki katechetycznej przyszedł z ogromną walizką wypełnioną małymi hostiami. Po otwarciu jej zaprosił nas, aby sobie wziąć kilka z nich. Nam, zalęknionym, wydawało się to niemożliwe. „Jeszcze nam nie wolno. A w dodatku samemu“ – myśleliśmy. I wtedy rozpoczęło się dokładne wyjaśnianie, czym jest konsekracja. Jaka jest różnica między hostią w tej walizce a tą, która znajduje się w tabernakulum. Zastanawiam się, ile wtedy rozumieliśmy, mając zaledwie dziewięć lat. Do dziś słyszymy i sam wypowiadam te słowa: „Oto wielka tajemnica wiary“. Kto z nas miał wtedy odwagę stawiać pytania? Także dziś mało pytamy, tylko pokornie chylimy czoła przed tak wielką tajemnicą i dziękujemy za tę łaskę.
Jedność, która trwa
Później przyszedł oczekiwany dzień 16 maja 1971 roku. Pogoda nie zapowiadała się najlepiej. We wczesnych godzinach rannych przeszła burza z silnym deszczem. Ale jakaś niewidzialna ręka rozpędziła wszystkie chmury i zajaśniało wiosenne słońce. To był nasz dzień. Dzień rodziny parafialnej. Do świeżo wyremontowanego kościoła wkroczyła wówczas „armia“ dziewięciolatków. Była nas ponad setka. Jako że należałem do niższych wzrostem, wylądowałem w drugiej ławce pod amboną. Ten dzień był i pozostanie szczególny. Co po nim zostało? Myślę, że obietnica Chrystusa: „Jestem z wami, z tobą na zawsze“. Różnie bywało i bywa z moją obecnością przy Nim. Jednak jak dobrze wiedzieć, że tam, w Toszku, w tym szczególnym dniu rozpoczęła się eucharystyczna jedność z Dawcą życia. Jedność, która trwa, umacnia i pozwala wszystko przetrwać. Za obecność Jezusa w moim życiu dziękuję Jemu, rodzicom, chrzestnym i wszystkim, którzy nas do tej jedności eucharystycznej doprowadzili i nadal w modlitwie wspierają. 16 maja 2021 roku też była niedziela. Tego dnia Najświętszą Ofiarę sprawowałem za wszystkich jubilatów z Toszka. A wszystkim młodszym siostrom i braciom, którzy w tym roku po raz pierwszy przystępują do Komunii Świętej, życzę głębokiej radości serca i trwania w jedności z Chrystusem Eucharystycznym. Autor pracuje jako kapelan szpitala w Wipperfürth w Nadrenii Północnej-Westfalii, pełni dyżury także w innych miejscach.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się