Przed Mszą pogrzebową śp. bp. Gerarda Kusza był czas na przemówienia osób z różnych gremiów, z którymi był związany, spotykał się i pracował.
Z kolei Teresa Szymońska z Sośnicowic, w imieniu wspólnoty Apostolstwa Dobrej Śmierci oraz Stowarzyszenia na rzecz Osób Niepełnosprawnych "Białe Misie", dziękowała za ponad 30-letnią duchową opiekę nad apostolstwem. - Uczył nas, że człowiek umierający potrzebuje bliskich i ich modlitwy. Że nie jest dobrze, gdy umiera w samotności - przypomniała.
- Priorytetem księdza biskupa zawsze byli ludzie, którzy się źle mają - niepełnosprawni, zranieni i dzieci z domów dziecka. Dzięki jego ojcowskiej trosce wiele "białych misiów" przyjęło sakramenty święte. Niepotrzebne były regułki, indeksy, nie przeszkadzała bełkotliwa mowa i zaślinione buzie, bo uśmiech księdza biskupa rozbrajał wszystkich. Nieraz dostrzegał wśród modlących się dziurawe buty lub wypłowiały sweter. Wówczas dyskretnie ofiarował swoją pomoc, zawsze dając z radością. Przez lata swoim przykładem pokazywał nam, jak stawać się lepszym - dodała.
Za wrażliwość serca i obecność przy różnych okazjach w schronisku dla bezdomnych mężczyzn w Bojkowie dziękowała Anna Eberhard, wiceprezes gliwickiego koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Wspominała też gliwickie wigilie z bezdomnymi, organizowane przy noclegowni, w których uczestniczył biskup.
Zobacz również: