W wigilijny poranek kilkadziesiąt młodych osób odkłada na bok sprzątanie, zakupy i pakowanie prezentów, żeby spotkać się z chorymi, którzy święta spędzają w szpitalnym łóżku.
W wielu miejscach organizowane są spotkania o świątecznym charakterze – wigilie pracownicze, posiłki dla bezdomnych i ubogich na rynkach miast czy koncerty kolęd i jasełka dla podopiecznych różnych instytucji pomocowych.
Jednak najczęściej odbywają się one kilka, a nawet kilkanaście dni przed Bożym Narodzeniem, zaś czas 24 grudnia, zanim zasiądziemy do wigilijnej wieczerzy, kojarzy się raczej z przedświątecznym ferworem. Tymczasem grupa młodzieży z Tarnowskich Gór i okolic właśnie wtedy odwiedza pacjentów w Górnośląskim Centrum Rehabilitacji „Repty”, dając im swój czas, radość i nadzieję. Zawsze dołącza do nich ks. Tomasz Rak, kapelan placówki, który prowadzi modlitwę i błogosławi chorym.
Wszystko zaczęło się w 2006 roku, wówczas jeszcze na mniejszą skalę. – Do akcji doszło praktycznie z dnia na dzień. Mój przyjaciel Łukasz, który pracował w GCR, powiedział mi, że idzie w Wigilię do pracy. Zdziwiło mnie to, bo myślałem, że placówka pustoszeje na święta, ale wytłumaczył mi, że niektóre osoby przyjeżdżają do Rept na rehabilitację nawet z północnej Polski, więc nie mają możliwości powrotu do domu na kilka dni. Co więcej, często też nikt z rodziny do nich nie przyjeżdża – opowiada Mariusz Sobczak, który wpadł wtedy na pomysł, żeby z gitarą i kolędami odwiedzić chorych.
Za pierwszym razem zebrało się 7 czy 9 osób, w tym dwóch kleryków. Nikt nie przypuszczał, że będzie to coś więcej niż jednorazowe wydarzenie, a już na pewno, że po 13 latach grupa rozrośnie się do ponad 20 kolędników i kolejne pokolenie młodzieży będzie kontynuowało tę tradycję. – Spotykamy się w Wigilię dość wcześnie, około 9.00 rano. Mamy ze sobą dużo instrumentów muzycznych, opłatki i różne bożonarodzeniowe rękodzieła. Chodzimy po salach i dzielimy się radością z tymi, którzy zostają tam na święta – wyjaśnia Karol, jeden z organizatorów akcji. – Wielu pacjentów wychodzi na korytarz i wszyscy razem śpiewamy kolędy, atmosfera jest bardzo świąteczna – dodaje. Przyznaje jednak, że zdarzają się też trudniejsze momenty, kiedy podczas łamania się opłatkiem pojawiają się szczere rozmowy i łzy wzruszenia.
– Czasami widzimy, że szafka obok łóżka jest pusta, że nie ma tam nikogo bliskiego w tak ważny dzień. Myślę, że dajemy takim osobom zastrzyk energii i dzięki nam czują, że nie są sami – mówi Karol. Jak podkreśla, zamiast skupiać się na obowiązkach nakierowanych na samego siebie i rodzinę, z którą i tak spotkamy się wieczorem przy stole, powinniśmy poświęcić ten czas dla innych, którzy tego nie doświadczą. A Magda, która kolęduje w GCR niemal od samego początku, zauważa, że ich obecność jest ważna także dla personelu placówki, który w okresie świątecznym dyżuruje na swoich stanowiskach.
Wolontariusze, którzy odwiedzają pacjentów w lecznicy, są przekonani o tym, że nie tylko dają coś innym, ale że dobro do nich wraca. Potwierdza to historia Anny, która kilka lat temu, w samą Wigilię, straciła przytomność na ostatnich przedświątecznych zakupach. Kiedy ze wstrząśnieniem mózgu leżała na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym niedaleko GCR, podłączona do kroplówki i bezradna, niespodziewanie dotarli do niej kolędnicy, którzy wówczas udzielali się również w Wielospecjalistycznym Szpitalu Powiatowym w Tarnowskich Górach. Od kolejnego roku dołączyła do młodzieży i razem z nimi daje radość i nadzieję chorym.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się