Jerzy Kiolbasa, wodzirej i konferansjer z Rudy Śląskiej, zdobył tytuł „Ślązoka na medal”.
To była 30. edycja „Po naszymu, czyli po śląsku”. Impreza organizowana od 1993 r. przez Polskie Radio Katowice jest najpopularniejszym konkursem śląskiej godki w wielu lokalnych odmianach i promuje osoby perfekcyjnie nią władające. W tym czasie wzięło w nim udział ponad 2 tys. uczestników.
W jubileuszowej edycji organizatorzy postanowili wyłonić „Ślązoka na medal” spośród finalistów wszystkich poprzednich konkursów. Do rywalizacji zgłosiło się 35 osób, spośród których trzy dostały się do finału. Gala odbyła się 1 grudnia w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu. Uczestników oceniało jury w składzie: prof. Jan Miodek, ks. prof. Jerzy Szymik i Jan Olbrycht.
Stefan Kaczmarczyk z Czekanowa w swoim monologu przedstawił wojenne losy obrączki ojca, co było pretekstem do zarysowania dziejów jego rodziny. Jerzy Kiolbasa z Rudy Śląskiej w humorystyczny sposób opowiadał o swoim psie, którego sprawdził w internetowym teście na starość, a następnie ten sam test – ze znacznie bardziej pozytywnym wynikiem – wykonał na samym sobie. Z kolei Kamila Ptaszyńska-Matloch z Zebrzydowic wspominała miejscowe legendy o grasujących utopcach, którymi w dzieciństwie jej mama bezskutecznie próbowała powstrzymywać ją przed szwendaniem się po okolicy.
Ostatecznie najlepszy okazał się rudzianin, który triumfował w 2012 r., zdobywając wtedy tytuł „Ślązaka roku”. Laureat przyznał po ogłoszeniu wyników, że nie spodziewał się zwycięstwa – ani teraz, ani przed siedmioma laty. – Tak naprowdy była to łosprowka trocha o przyjaźni, trocha o taki relacji człowieka z gadzinom, ale tyż nieroz z drugim człowiekiem – o relacji międzyludzkij – mówił, a raczej godoł zwycięzca. Finałowi towarzyszyła także rywalizacja dla VIP-ów oraz wręczenie nagrody Honorowego Ślązaka Roku. Wyróżnienie to przyznano legendarnemu trenerowi piłkarskiemu Antoniemu Piechniczkowi.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się