- Zwierzęta nie powinny być przedmiotem uczuć należnych jedynie osobom - mówił o. Jonasz Pyka podczas pielgrzymki miłośników koni na Górę Świętej Anny.
To chyba najbardziej malownicza pielgrzymka na Górę Świętej Anny. Po raz ósmy w przedostatnią niedzielę maja do sanktuarium przybyli hodowcy i miłośnicy koni oraz zaprzęgów konnych z diecezji opolskiej i gliwickiej.
- Jeśli ktoś potrafi się opiekować tymi pięknymi stworzeniami to musi kochać Boga, i musi umieć kochać człowieka. Bo inaczej – jak kochać te stworzenia? Oby uczył nas dzisiaj Pan Bóg na tej Eucharystii miłości najpierw do człowieka, a potem do świata, w którym żyjemy. Kiedy jedziemy samochodem to nie zauważamy tak dobrze jak piękny jest ten świat. Jadąc konno widzimy to lepiej. Dlatego przepraszajmy Boga też za to, że nie zauważamy piękna świata, który stworzył Bóg – powiedział o. Jonasz Pyka, gwardian annogórskiego klasztoru franciszkanów rozpoczynając Mszę św. na tamtejszej kalwarii.
Pod Trzema Krzyżami, obok kalwaryjskiego kościoła Krzyża Świętego, zebrało się kilkuset wiernych – zarówno właścicieli koni (których było ok. 75), jak i tych, którzy specjalnie przyjechali na Górę Świętej Anny, by podziwiać piękno zwierząt i uczestniczyć w liturgii pod gołym niebem.
W kazaniu o. J. Pyka przestrzegał jednak przed niebezpieczeństwem zrównywania świata zwierzęcego i ludzkiego, które prowadzi we współczesnym świecie do wynaturzeń. – My chrześcijanie wierzymy, że nas, ludzi, Pan Bóg kocha szczególnie. Jezus na kartach Ewangelii mówi, że jesteśmy ważniejsi niż owce, niż „wróble na dachu”. Tylko człowiek jest zdolny do modlitwy. Tylko człowiek dąży do życia wiecznego. To są podstawy, które nas różnią od świata przyrody – mówił gwardian zaznaczając, że zwierzętom ze strony człowieka należy się szacunek, życzliwość i opieka. – Można kochać zwierzęta, nie powinny one jednak być przedmiotem uczuć należnych jedynie osobom – przytaczał Katechizm Kościoła Katolickiego (nr 2418).
Po raz trzeci na pielgrzymkę przyjechała rodzina Szindzielorz ze Złotnik. W tym roku dwie piękne jasnokasztanowe klacze rasy Haflinger o blond grzywach (14-letnia Liza i 3-letnia Luna ) po raz pierwszy ciągnęły nową bryczkę, w której zasiadła cała trzypokoleniowa rodzina. – Starsza klacz – Liza jest do tańca i do różańca. I w bryczce i w siodle,i nie kopnie. A jej młodsza siostra, Luna, to żywioł. Konie to jest nasze hobby. Skarbonka, w którą wkładamy pieniądze – mówią Marcin i Sylwia Szindzielorz. Liza i Luna zaprzęgnięte do bryczki państwa Szindzielorz ze Złotnik. Andrzej Kerner /Foto Gość