Spotkanie z Andrzejem "Kogutem" Sową w Zabrzu.
Opowiadał o swoim życiu, które zmierzało ku śmierci i w tym przypadku nie jest to metafora. I o niespodziewanej dla niego samego interwencji Boga, który odwrócił ten kierunek.
Spotkanie odbyło się 30 marca w kościele św. Andrzeja. – Zaczniemy od adoracji Najświętszego Sakramentu, żeby nie było wątpliwości, kto tu jest najważniejszy: nasz Pan Jezus Chrystus. Gdyby nie On, nie byłoby tutaj nas, nie byłoby też Andrzeja – powiedział na rozpoczęcie ks. Piotr Dyduch, który nie po raz pierwszy zaprosił Andrzeja Sowę, żeby opowiedział o tym, jak Bóg ocalił jego życie. Wcześniej jego świadectwa słuchali uczestnicy kilku rekolekcji prowadzonych przez ks. Dyducha.
Historię swojego życia Andrzej Sowa opisał w książce, którą zatytułował „Ocalony – Ćpunk w Kościele”. A teraz sam opowiada, żeby na swoim przykładzie pokazać, że nie ma w życiu takiej sytuacji, z której Bóg nie mógłby nas podnieść.
Był wokalistą punkrockowego zespołu Maria Nefelin. W 1990 roku wygrali festiwal w Jarocinie, ale zamiast w dobrze rozwijającą się karierę, coraz głębiej szedł w narkotyki i przegrywał swoje życie. Aż do zatracenia i właśnie tam, na dnie beznadziei, znalazł go Bóg. Wyciągnął – zupełnie bez głodu heroinowego – i wyprowadził z narkotyków, ale też po kawałku uzdrawiał jego życie.
W czasie spotkania w Zabrzu opowiadał też o tym, jak teraz Bóg wypełnia swoje obietnice. Słowo, które wypowiada, staje się rzeczywistością na co dzień. Konkretnie, dosłownie.
Spotkanie zakończyło się modlitwą przyjęcia Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela. I zachętą do znalezienia sobie wspólnoty w Kościele. Potem do stolika z książką „Ocalony – Ćpunk w Kościele” ustawiła się długa kolejka i każdy odchodził z dedykacją autora.