Andrzej Smolka przyleciał z Australii na spotkanie z lwowiakami w Zabrzu.
W poniedziałek w Sali Witrażowej Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu osoby zainteresowane tematyką lwowską słuchały prelekcji nt. "Rok 2017 Rokiem Ormian Polskich".
W tym roku Ormianie obchodzą bowiem 25-lecie Instytutu Lwowskiego, od ćwierć wieku ukazuje się też jedyny w skali kraju "Dziennik Lwowski". Zaś 650 lat temu polscy Ormianie otrzymali pierwszy przywilej od króla Kazimierza Wielkiego.
Spotkanie zorganizował zabrzański oddział Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Prelekcję poprowadził Bogdan Kasprowicz, któremu towarzyszył specjalny gość z Australii, Andrzej Smolka.
Rodzina Smolków wywodzi się z okolic Zabrza i Gliwic. Pod koniec XVIII wieku przenieśli się najpierw do Nysy, a później do Lwowa. W 1959 roku Andrzej Smolka wyemigrował do Australii.
Jak opowiadał, jego żona, Australijka, przy okazji każdej wizyty w Polsce zachwyca się tutejszą kuchnią, a córka, chociaż dopiero uczy się języka polskiego, na podróż poślubną nie wyobrażała sobie pojechać nigdzie indziej, jak tylko do Polski, żeby zasmakować, pierogów, barszczu i pączków.
Gość pochwalił się, że na jej ślubie obowiązkowo założył czerwono-granatowy krawat przywieziony z Polski. Natomiast swojego syna na 21. urodziny zabrał do Lwowa, żeby pokazać mu rodzinną historię.
Po długich staraniach Andrzejowi Smolce niedawno udało się otrzymać polski paszport, bowiem z powodu zniszczenia wszelkich archiwalnych dokumentów ciężko było mu udowodnić, że urodził się jeszcze w polskim Lwowie.
- Lwów zostawia kolosalne ślady, moje dzieci nasiąkają polskością mimo że urodziły się i mieszkają w Australii - mówił A. Smolka. - Jestem mile zaskoczony, że jest tu tyle lwowiaków - powiedział do słuchaczy.
Słuchacze pytali prelegenta m.in. o ocenę obecnej sytuacji kulturalnej i społeczno-politycznej w kraju. Jednak gość przyznał, że z perspektywy ok. 20 tysięcy kilometrów ciężko mu śledzić bieżące wiadomości z Polski, zwłaszcza że główne wydania telewizyjnych serwisów informacyjnych w większej części skupiają się na wypadkach drogowych czy przestępstwach, niż na istotnych problemach. Przyznał, że dopiero kolejny pobyt w kraju pozwala mu rozeznać i zrozumieć panującą tu sytuację.
Przy okazji wizyty w Polsce Andrzej Smolka przywiózł bezcenne materiały historyczne z terenów Lwowa - między innymi dawne dokumenty i albumy archiwalnych zdjęć. Przez lata trzymał je w swoim domu w Australii, gdzie były jedynie rodzinnymi pamiątkami, lecz poza tym nie miały zbyt dużej wartości. Natomiast w kraju są niezwykłym odkryciem, bo badacze tematyki lwowskiej nawet nie spodziewali się odzyskać tak ważnych źródeł.