Politycy wielokrotnie mówili, że trzeba stworzyć nowy system, bardziej przyjazny dla pacjentów. To największe wyzwanie dla rządu w tym roku.
Wprowadzamy reformę m.in. po to, aby skrócić oczekiwanie pacjentów na pomoc lekarską. Uważam, że w Polsce kolejki są za długie – mówiła w styczniu premier Beata Szydło. Pozytywne nastroje w sprawie planowanych zmian Ministerstwa Zdrowia studzą członkowie pięciu Prezydiów Okręgowych Rad Lekarskich, m.in. z Katowic. Już w listopadzie ubiegłego roku odnieśli się krytycznie do reformy, stwierdzając, że założenia Ministerstwa Zdrowia nie rozwiązują podstawowych problemów opieki zdrowotnej w Polsce.
„Przedstawione propozycje zmian skutkować będą ograniczeniem dostępu do opieki zdrowotnej, a zwłaszcza do opieki specjalistycznej dla pacjentów” – stwierdzili. Zwrócili też uwagę na wciąż nierozwiązany problem nadmiernej biurokracji, która obciąża lekarzy i pracowników medycznych, a w konsekwencji prowadzi to do ograniczenia czasu poświęconego pacjentom. Śląski Samorząd Lekarski już dawno podkreślał, że podstawowym problemem opieki zdrowotnej w Polsce jest m.in. jej wieloletnie niedofinansowanie. – Reforma bez odpowiedniego finansowania nie będzie cudownym lekiem – mówi dr Jacek Kozakiewicz, prezes Śląskiej Izby Lekarskiej (ŚIL). Uważa, że „magiczne” 6 proc. PKB w odniesieniu do publicznych wydatków na zdrowie w 2025 r. to stanowczo za mało. Wielce prawdopodobne, że nakłady publiczne na ochronę zdrowia w innych krajach będą już wtedy na wyższym poziomie. – Dalej będziemy w ogonie Europy – przewiduje. W środowiskach śląskich lekarzy i pracowników medycznych wyczuwalne jest napięcie. – Każda reforma budzi pewien lęk. Tak było w chwili wprowadzania Kas Chorych, tworzenia Narodowego Funduszu Zdrowia, i tak jest teraz, gdy min. Radziwiłł zapowiedział powołanie do życia Urzędu Zdrowia Publicznego – uważa dr Barbara Kopczyńska, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy w Katowicach. – Z drugiej jednak strony nie trzeba nikogo przekonywać, że obecny system nie sprawdził się i potrzebne są zmiany – dodaje. W nowym systemie większą rolę niż dotychczas miałby odgrywać minister zdrowia. Reprezentuje on nie tylko środowiska lekarskie, ale całe społeczeństwo, w tym chorych. – Dobrze, że wreszcie ktoś ma odwagę wziąć odpowiedzialność za to, co dzieje się w tym obolałym systemie, podejmując się niełatwego wyzwania – podkreśla dr Kozakiewicz. Pośpiech w planowanym przez rząd programie naprawczym resortu zdrowia nie jest jednak wskazany. – Do reformy zdrowia trzeba się doskonale przygotować, by zmiany nie były jedynie zmianami nazw poszczególnych instytucji wchodzących w skład systemu – uważa prezes ŚIL. Podobnego zdania jest wielu śląskich lekarzy. Wkrótce ma też powstać nowa sieć szpitali. Zakłada się, że z województwa śląskiego do sieci wejdzie ok. 70 placówek. W lokalnej prasie pojawiły się listy 21 szpitali, których sieć miałaby nie objąć. Są to głównie placówki o jednej tylko specjalizacji. Jak informuje jednak Ministerstwo Zdrowia, dokładne kryteria kwalifikacyjne dla szpitali, które chciałyby wejść do sieci, zostaną opublikowane 27 marca. Już teraz jednak widać próbę łączenia mniejszych, specjalistycznych placówek ze szpitalami większymi. Planowana likwidacja NFZ i powołanie do życia Urzędu Zdrowia Publicznego wraz z jego oddziałami wojewódzkimi, przy częściowym przejęciu uprawnień NFZ przez samorządy lokalne, rodzi nadzieję na wypracowanie mądrej polityki zdrowotnej. – To niezwykle ważne, bo jak dotychczas brakowało pomysłu na służbę zdrowia – mówi dr Barbara Kopczyńska.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się