"Nasza Izba Tradycji" w Sośnicowicach to autentyczny śląski wehikuł czasu.
Kompletny byfyj, ponad stuletnia i wciąż działająca maszyna do szycia Singera, książeczka do nabożeństwa z końca XIX w., świadectwo szkolne pisane w języku niemieckim z 1913 r. czy najstarszy eksponat - kamień graniczny z 1869 roku.
Teresa Szymońska, Ślązaczka Roku 2016, która w listopadzie na konkursowej gali ujęła jurorów i publiczność sentymentalną opowieścią w gwarze śląskiej o przywiązaniu do swojego rodzinnego domu i miejscowości, od kilku lat prowadzi w Sośnicowicach "Naszą Izbę Tradycji". Wchodząc do urządzonych jak przed laty pokoju gościnnego, kuchni czy sypialni, można poczuć się jak w prawdziwym śląskim domu.
- Mi było fest żol, jak ludzie bulyli te stodoły i wyciepowali wszystko, co zostało z downych lot. U moji omy tyż były stare rzeczy, kere niszczały. A przeca to je nasza historyjo, to som skarby naszyj przeszłości, kere trza flegować. I po głowie łaziyła mi myśl, co by znejść jaki kontek, coby szło te pamiątki uchronić od zapomniynio. Bo jo wspomniyń niy poradza wyciepać! - opowiada Teresa Szymońska o pomyśle na stworzenie izby tradycji.
Na początku sama chodziła do mieszkańców Sośnicowic, pytać o stare przedmioty. Wiele z nich wygrzebała z najbardziej zakurzonych, pełnych pajęczyn zakamarków strychów i piwnic. A później ludzie sami zaczęli przynosić często bezcenne pamiątki po swoich przodkach.
Do "Naszej Izby Tradycji" przyjeżdżają ciągnięci wspomnieniami z dalekich stron Polski i z zagranicy dawni mieszkańcy Sośnicowic. - Nie ukrywają łez, bo przypominają im się dziecinne lata, jak to kiedyś było z mamą i tatą, z opą i omą - przyznaje Teresa Szymońska.
W pamiątkowej księdze wpis zamieścił nawet pewien Irlandczyk, którego żona pochodzi z Sośnicowic. "Nasza córka przekonała się, że są rzeczy, których nie da się wygooglować" - napisał w serdecznym podziękowaniu.
Zobacz galerię zdjęć.