Błogosławieni ze Śląska

Zostali znienawidzeni i okrutnie zamordowani. W uroczystość Wszystkich Świętych wspominamy ich niezwykłe życie. Męczennicy Śląscy, módlcie się za nami!

1m 38s

Po wybuchu wojny żegnał prawie wszystkich domowników podlegających ewakuacji na wschód Polski. On sam domu nie opuścił. Z relacji świadków dowiadujemy się, że warunki pierwszych dni okupacji były do zniesienia. Niemcy rzadko zaglądali do klasztoru. Jednak na skutek złowrogich wieści o wysiedlaniu i aresztowaniach, naradzano się, czy kleryków nie rozesłać do domów rodzinnych. O. Ludwik różnymi sposobami starał się rozwiązać przyszłość nowicjuszy. Pertraktował z werbistami w Austrii i w Niemczech, z Generalatem w Rzymie o przyjęcie jego podopiecznych. Proponował nawet, aby przenieść nowicjat do Domu w Bruczkowie, gdzie na dużym gospodarstwie rolnym można by pracować na utrzymanie i tak przetrwać. Wstrzymano jednak wszystkim wyjazdy. Pewnego dnia o. Ludwik nie wiedział, że rozmawiając z żołnierzem rozmawia równocześnie z gestapowcem. Miał wówczas powiedzieć, że woli pertraktować z żołnierzami, którym bardziej ufa, niż gestapo. To zadecydowało o jego przyszłym losie. Wykorzystano to jako pretekst i zaaresztowano go 25 stycznia 1940 roku.

Obchodzono się z nim bardzo brutalnie. Krew towarzyszyła mu od dnia aresztowania, gdy w Domu Żołnierza (wtedy siedziba gestapo), zdarto z niego sutannę i strasznie go pobito. Była zima, a on został tylko w poszarpanej koszuli i spodniach. Współwięzień pamięta, że gdy wprowadzano go do celi w VII Forcie w Poznaniu, ktoś użyczył mu kurtki, którą zostawił stracony więzień. O jego śmierci klasztor dowiedział się dopiero po kilku tygodniach.

« 5 6 7 8 9 »
oceń ten artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5