Myśląc o nadmiarze dobrobytu, dziś z przekąsem mówimy o „problemach pierwszego świata”. A jakie były problemy Polaków w czasie stanu wojennego, gdy otrzymywali (zbyt) obfite wsparcie z zagranicy?
Czytamy: „Z pokoju w piwnicy centrum administracyjnego kierowana była większość programu. Pokój ten stał się naszą bazą operacyjną w Katowicach, gdzie kierowcy ciężarówek przyjeżdżali dniem i nocą, rozładowywali swoje pojazdy w magazynie diecezjalnym, sypiali w prymitywnej sypialni w katedrze Chrystusa Króla po drugiej stronie ulicy, a następnie wracali do domów. (…) Biskup Domin (…) kierował ruchem. Dzięki systemowi Telex komunikował się z państwami Europy Zachodniej i Stanami Zjednoczonymi oraz bezpośrednio z CRS”. To nie cytat z najnowszej powieści sensacyjnej Dana Browna, której fabuła rozgrywa się na terenie archidiecezji katowickiej, ale fragment wspomnień ks. Vincentego Giese, opublikowany w amerykańskim tygodniku „Our Sunday Visitor” 18 kwietnia 1982 roku. Opisuje funkcjonowanie Biskupiego Komitetu Pomocy Uwięzionym i Internowanym, który miesiąc wcześniej bp Herbert Bednorz powołał przy kurii diecezjalnej w Katowicach. Komitet organizował transporty żywności, odzieży i środków czystości do obozów internowania na Śląsku, m.in. w Zaborzu, Bytomiu-Miechowicach czy Kokotku. Jednak w odpowiedzi na duże zapotrzebowanie społeczne wsparcie nie obejmowało wyłącznie uwięzionych i internowanych. Pomoc materialną, prawną i medyczną otrzymywały setki tysięcy osób, bowiem podobne komitety działały w całej Polsce. Opowiadała o nich dr Katarzyna Wilczok z Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach na wykładzie pt. „Biskupie Komitety Pomocy”, który 27 października wygłosiła w sali witrażowej Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.