Co ciekawego może być w zamykaniu się w pokoju, z którego nie da się łatwo wydostać jednym ruchem klamki? Tego typu rozrywka od prawie trzech dekad porywa w równym stopniu dzieci, młodzież i dorosłych na całym świecie. Najpierw tym wirtualnym, a teraz również realnym.
Pierwsze gry typu escape room powstały już pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Początkowo opierały się wyłącznie na tekście, ale wraz z rozwojem możliwości komputerów pojawiła się grafika i to ona przyczyniła się do największego wzrostu popularności. Teraz w sieci można znaleźć setki tysięcy wirtualnych pokoi w najróżniejszych aranżacjach, a każdy z nich wymaga rozwiązania niejednej łamigłówki, by wydostać się z niego i tym samym zwycięsko zakończyć rozgrywkę.
Gracz porusza się najczęściej po kilku połączonych ze sobą pomieszczeniach. Szuka tam przedmiotów, które pomogą mu dostać się do kolejnych kryjówek, gdzie umieszczone są niezbędne rekwizyty. Jednak nie zawsze będą one schowane w tak „oczywistych” miejscach jak pod poduszką, w wazonie czy za lustrem.
Czasem może być to zupełnie przypadkowy kawałek ściany czy sufitu. Zwykle poszukiwania sprowadzają się więc do klikania w niemal każdy element widoku. Niekiedy do skompletowania działającego gadżetu potrzebnych jest kilka części, innym razem należy odgadnąć kod otwierający szafkę… a wydedukować go trzeba z zupełnie niepozornej układanki leżącej w kuchni czy toalecie.
Emocje potęgują upływające minuty. Jeżeli graczowi w określonym czasie nie uda się przebrnąć przez wszystkie zadania – przegrywa. Natomiast powodzenie misji gwarantuje odnalezienie upragnionego klucza do drzwi wyjściowych, co udaje się tylko bystrzejszym i bardziej wprawionym „uciekinierom”.
Podobnie jak bijąca rekordy popularności mobilna gra Pokémon Go, również pokoje ucieczek przeżywają w ostatnim czasie swój renesans. A wszystko dzięki przeniesieniu rozgrywki z tafli ekranu do rzeczywistego świata. Furorę robią pokoje, do których kilka osób może naprawdę wejść, dać się zamknąć, a następnie próbować się wydostać. Korzystają z tego nie tylko rodziny czy znajomi, bo zabawę wykorzystują na przykład korporacje, by integrować pracowników – wszak sukces wymaga współpracy. Z kolei organizatorzy prześcigają się w pomysłach na fabuły gier i aranżacje pomieszczeń. Gracze mogą równie dobrze utknąć w starożytnym grobowcu, niczym Indiana Jones w wirze archeologicznych wojaży, co walczyć z groźnym wirusem powodującym apokalipsę zombie.
"Cela buntowników" (pokój zagadek - room escape)
brama_leniwych
Ślązacy nie byliby sobą, gdyby nie wymyślili czegoś bardziej oryginalnego… W Tarnowskich Górach powstał escape room, którego fabuła nawiązuje do buntu robotników, jaki miał miejsce w Mieście Gwarków w 1534 roku – był to prawdopodobnie pierwszy strajk górników na Śląsku.
Młodą wówczas miejscowością wstrząsnęły poważne rozruchy, gdy rozwścieczeni kopacze, poszukujący rud srebra i ołowiu, chwycili za kilofy, by upomnieć się o swoje niewypłacone pensje i wystąpić przeciwko wyzyskowi klasy robotniczej. Do stłumienia zamieszek władze musiały użyć wojska, a pojmanych wtrącono do więzienia. Stąd nazwa pokoju – „Cela buntowników”. Zaś Brama Leniwych – pod takim szyldem działa gra – wiąże się z inną ciekawostką historyczną.
Pomysłodawcami są Weronika i Grzegorz Rudnicccy, lokalni patrioci. Ich pokój odróżnia od innych właśnie to, że odnosi się do autentycznej historii, a nie bazuje na fikcji. Przez to nietypowo zaczyna się sama zabawa – rozgrywkę poprzedza seans kilkuminutowej animacji opowiadającej o XVI-wiecznych wydarzeniach. Później gracze mają godzinę, by wydostać się z lochów. Nie jest łatwo, bo zmaganiom towarzyszą efekty dźwiękowe potęgujące złowrogi nastrój.
– Tarnowskie Góry to prawdziwa skarbnica niesamowitych historii. Wiele z nich zostało niestety zapomnianych, więc jest z czego czerpać pomysły. Postanowiliśmy, że nasz pierwszy pokój będzie związany z prawdopodobnie pierwszym na Górnym Śląsku strajkiem górników. W XVI w. panowała tu prawdziwa gorączka srebra. Górnicy, niezadowoleni z nieterminowego regulowania wypłat oraz obowiązku fedrowania w niedziele i święta, chwycili za kilofy i postanowili siłą zawalczyć o sprawiedliwość – opowiada G. Rudnicki. – Choć rozruchy trwały tylko trzy dni, były na tyle silne, że do zaprowadzenia porządku sprowadzono wojsko. Za ten występek przywódcy powstania musieli tłumaczyć się przed margrabią Jerzym Hohenzollernem, ówczesnym panem "Srebrnego Miasta". Pozostali buntownicy zostali ukarani chłostą. Ostatnia grupa trafiła do piwnic Urzędu Górniczego przy dzisiejszej ulicy Gliwickiej 6, gdzie znajdowało się pierwsze miejskie więzienie – wyjaśnia.
– Prace nad pokojem trwały kilka miesięcy. Zbieraliśmy elementy do wystroju celi na targach staroci, część zrobiliśmy sami. W międzyczasie wymyślaliśmy zagadki, a to dość skomplikowana zabawa. Musieliśmy także poszerzyć wiedzę o historii Tarnowskich Gór i początkach górnictwa kruszcowego – opowiadają organizatorzy o przygotowaniach pomieszczenia. – Warto jednak podkreślić, że nie trzeba mieć wiedzy historycznej, aby wydostać się z naszego renesansowego aresztu. Natomiast wiele grup, w tym testerzy, mówiło nam, że poznanie historii buntu gwarków było dla nich miłym dodatkiem do gry. Dla nas to sygnał, że powinniśmy iść właśnie w stronę prawdziwych wydarzeń, a nie zmyślonych historyjek – dodają.
Pierwsze ekipy wcielające się rolę buntowników próbowały już ucieczki z celi, jednak nie wszystkim udało się wyjść o własnych siłach. Pomysłodawców to cieszy, podobnie jak zadowolenie gości, którzy zwracali uwagę na realistyczny wystrój wnętrza. Państwo Rudniccy w planach mają już propozycje kolejnych pokoi związanych z historią miasta, jednak na razie nie chcą zdradzać szczegółów.