Na zakończenie roku szkolnego nauczyciele i wychowawcy pielgrzymowali do sanktuarium Matki Bożej Pokornej w Rudach.
Dziękczynnej Mszy św. za zakończony w piątek rok szkolno-katechetyczny przewodniczył bp senior Gerard Kusz, wieloletni wiceprzewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski.
- Jesteśmy witrażami Boga. Mamy Bożemu promieniowi miłości nadać koloryt człowieka - mówił do katechetów bp Gerard Kusz Szymon Zmarlicki /Foto Gość Obecni byli także ks. Tadeusz Hryhorowicz i ks. Adam Spałek z sekcji szkolno-katechetycznej gliwickiej kurii oraz diakon Marek Czogalik.
Na początku przybyłych do Rud przywitał ks. Sebastian Śliwiński, proboszcz parafii Wniebowzięcia NMP i kustosz sanktuarium.
- Kiedy wczoraj na Mszy św. na zakończenie roku pytałem dzieci, czym jest sprawdzian lub egzamin, jedna z uczennic odpowiedziała, że to weryfikacja tego, czego nauczyli się w ostatnim czasie. Dzisiaj my możemy zadać sobie pytanie, jaki był ten miniony rok - mówił we wstępie.
- Nas, wychowawców, nauczycieli i katechetów, weryfikuje to, co ofiarowaliśmy dzieciom: czas, miłość, swoje zdolności i wiedzę. Czy przyjdzie dzisiaj czas na odpowiedź? Wydaje mi się, że nie, bo owoce przychodzą czasami nawet po kilku latach. Nieraz wydaje się, że jest nudno, nie ma efektów i wszystko rzucone jest w pętlę nieurodzaju. A jednak Pan Bóg na swoje sposoby na to, by ziarenko rzucone w glebę pięknie wyrosło - zauważył proboszcz.
- Rzeczywiście to, co na początku wydaje się porażką, po latach staje się sukcesem - dopowiedział bp Kusz. - Ale wszystko zależy od tego, co Pan Bóg z tym uczyni, czy wodę naszego trudu katechetycznego przemieni w cud - wyjaśnił.
W kazaniu bp Kusz nawiązał do światła padającego kilkoma promieniami na ołtarz bazyliki. - To jest ten promień Bożej miłości, który kształtuje nowego człowieka. Ale jeżeli to światło pada przez witraż, ma już inny kolor. My jesteśmy witrażami Pana Boga. Mamy temu Bożemu promieniowi miłości nadać koloryt człowieka - tłumaczył.
- Kim jest zatem katecheta, który uczy dzieci i młodzież, co znaczy być dzisiaj chrześcijaninem? Jest człowiekiem dwóch rzeczywistości: ziemskiej, którą widać, i pozaziemskiej, którą reprezentuje. Staje się więc sakramentem Boga, czyli znakiem widzialnym niewidzialnej łaski - zauważył biskup.
Następnie porównał katechetę do Jana Chrzciciela, "który na pustyni przepowiadał nadchodzącego Mesjasza". - Obawiam się, że świat staje się taką pustynią, na której nie wystarczy jeden Jan Chrzciciel. Przekazujemy prawdy wiary, mając na uwadze konkretnego człowieka, rodzinę i społeczeństwo. I, mimo wszystko, próbujemy na tej pustyni zwracać uwagę na więzi międzyosobowe i budowanie wspólnoty, jaką jest rodzina, szkoła czy parafia - podkreślił.
- Nie wiem, czy powinno być tak, że chcąc trafić do młodego człowieka, coraz bardziej musimy zwracać uwagę na podstawowe prawdy wiary. Żeby potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie, czym jest sprawiedliwość, miłość, miłosierdzie... Choć może nie znać historii starotestamentalnych proroków. Jak to uczynić? To właśnie jest wasze mistrzostwo, żeby na podstawie starych prawd uczynić, że młody człowiek się odnajdzie - mówił o wyzwaniach, jakie stoją przed nauczycielami religii.
Przed końcem Mszy przedstawiciele katechetów dziękowali biskupowi za "obecność i ciągłe stukanie do nieba" w ich intencji. Później w słowach uznania za cały miniony rok zwrócili się do nauczycieli ks. Hryhorowicz i ks. Spałek.
W procesji z darami nauczyciele przynieśli do ołtarza zapaloną świecę Szymon Zmarlicki /Foto Gość