Minął drugi tydzień niezwykłych półkolonii dla dzieci w SOSW w Tarnowskich Górach. Prawie 200 małych uczestników i około 80 opiekunów. To efekt całorocznej pracy w oratorium.
Tegoroczne półkolonie oparte były na dwóch filmach: „Jak wytresować smoka?” i „Opowieściach z Narnii”. Dzieci podzielone były na 12 grup według wieku. Codziennie oglądały fragment bajki, omawiały go z wychowawcami. Nie zabrakło różnorodnych pracowni, m.in. ceramicznej, małego kucharza, małego sportowca, karaoke, małego aktora, terenowej. Każdy uczestnik otrzymał do pomalowania glinianego Aslana. Przewidziany był wyjazd do kina, konie i park liniowy. Nie zabrakło też czasu na modlitwę.
Młodzież salezjańska przygotowała niezwykły narnijski wielobój dla dzieci. Mali uczestnicy uczyli się chodzić na szczudłach, by poczuć się jak faun Tumnus, kosztowali kuchni pani Bobrowej, slalomem w futrze i z kufrem udawali się na pociąg. Po każdym zadaniu dzieci otrzymywały fragment hasła, dzięki któremu na koniec wygoniły Białą Czarownicę z Tarnowskich Gór.
Justyna Wydra, absolwentka SOSW, na półkoloniach jest już po raz czwarty. Zachwyca się tym, że dzieci mają w sobie tyle pokładów energii i chęci do działania. Podkreśla, że uczy się od nich radości z małych rzeczy. – Niesamowitą radość sprawia patrzenie, jak dziecko się otwiera bądź przełamuje swój strach czy poprawia swoje zachowanie lub po prostu się uśmiecha – cieszy się Justyna i zwraca także uwagę na to, ile wysiłku musi włożyć każdy wychowawca, animator podczas półkolonii. – Ja przede wszystkim ćwiczę się w cierpliwości, zwłaszcza gdy jest się wychowawcą, to czuje się ogromną odpowiedzialność nie tylko za bezpieczeństwo, ale również za treści i wartości, które im przekażemy. Te półkolonie mają charakter religijny, jest to niesamowicie ważne, by dawać świadectwo nie tylko słowem, ale również swoim życiem.
Zajęcia w pracowni ceramicznej Małgorzata Gajos /Foto Gość Sami animatorzy i kandydaci chyba najbardziej przepadają za pracownią terenową. Ryszard Wąchała już po raz kolejny się w nią angażuje, wymyślając wraz z innymi animatorami leśne niespodzianki dla dzieci. – Pracownia terenowa polega przede wszystkim na wplątywaniu dzieci w fabułę wymyślaną przez nas. Głównie chodzimy lub biegamy z nimi po lesie. Podoba mi się, że jesteśmy na powietrzu i że możemy się dobrze razem bawić.
Maria Benduch i Olivia Gryska są tzw. dominikami, czyli kandydatkami na animatorów, podczas półkolonii zaangażowane są w pomoc w kuchni. – Dla mnie są to pierwsze półkolonie jako kandydatki na animatora. Pracujemy w kuchni, ale codziennie staramy się też pomagać na pracowniach – opowiada Marysia. – Najciekawsza, moim zdaniem, jest pracownia ceramiczna, a także terenowa, ponieważ nie wszystkie dzieci mają możliwość lepienia w glinie i dla niektórych pewnie jest to coś zupełnie nowego – dodaje Olivia. – Natomiast pracownia terenowa to przede wszystkim próba „wkręcenia” dzieci w jakąś historię. Aż miło patrzeć, gdy wczuwają się w rolę.
Półkolonie są nie tylko dla dzieci. Są także dla animatorów i wychowawców, by mogli się zintegrować i spędzić trochę czasu razem. W każdym tygodniu były przewidziane atrakcje wyłącznie dla nich, m.in. wyjazd rowerowy, nocka filmowa czy ścianka wspinaczkowa. Odbyły się także chrzciny animatorów młodszych. Wszystko w radosnej, salezjańskiej atmosferze, bo przecież są wakacje.
Jedna z wielu konkurencji w narnijskim wieloboju - wyławianie żołnierzyków z lodu Małgorzata Gajos /Foto Gość