- Pragnij w sercu świeżego spotkania z Bogiem - zachęcała w Gliwicach Maria Vadia, ewangelizatorka i charyzmatyczka ze Stanów Zjednoczonych. Przekonywała, że drogą do uzdrowienia jest uwielbienie.
W dwudniowym spotkaniu w Gliwicach uczestniczy ponad pół tysiąca osób Mira Fiutak /Foto Gość
Spotkania z Marią odbywają się przez dwa dni, 18 i 19 maja, w kościele NMP Matki Kościoła na Sikorniku. Uczestniczy w nich ponad 550 osób. – Chodzi o to, żeby wychwalać Boga całym sobą. Nie ma tu znaczenia rodzaj osobowości, to jak się czuję, ważne jest pełnienie Jego woli. Wychwalanie ma dużą moc. Jak chcesz zobaczyć moc Boga w swoim życiu, uwielbiaj Go. Tylko tak zmienisz rzeczywistość, która cię otacza – przekonywała.
Zespół muzyczny prowadzący uwielbienie Mira Fiutak /Foto Gość Maria Vadia urodziła się na Kubie. Jako 10-latka wyjechała z rodziną do Stanów Zjednoczonych. Dziś organizuje konferencje charyzmatyczne, prowadzi stałą ewangelizację w więzieniu dla kobiet, angażuje się w dzieła charytatywne. Jest autorką książek o życiu w Duchu Świętym i posługiwaniu charyzmatami.
W Gliwicach oddzielnie spotkała się z grupą liderów, animatorów i modlących się wstawienniczo, żeby opowiedzieć o swoim posługiwaniu, o otwartości na prowadzenie Boga w przyprowadzaniu ludzi do Niego. A czyni to wszędzie - czy to jest lotnisko, gdy czeka na samolot do Miami, gdzie mieszka, czy recepcja hotelu w Łodzi, gdzie w ubiegłym roku gościła na konferencji.
Zebranych w kościele na Sikorniku zachęcała do uwielbiania: – Wtedy Bóg przychodzi i zaczyna nas odbudowywać, dlatego, że tak wielu ludzi jest dziś zniechęconych, przytłoczonych, w depresji.
O porzuconych, poranionych, o których nikt się nie troszczy, troszczy się Duch Święty. – W Jego obecności twoje złamane serce może być uzdrowione. Wiem, co to znaczy mieć złamane serce, być zmiażdżonym. Bo moje małżeństwo rozpadło się i stałam się samotną matką z czwórką dzieci. Nieważne, jak bardzo jesteś złamany. Niezależnie od tego, przez co przeszedłeś, On buduje cię na nowo, daje ci odwagę. Uzdrawia złamanych na duchu i opatruje ich rany – przekonywała.
- Uwielbiamy Boga, a On przychodzi z uzdrowieniem - przekonywała Maria Vadia Mira Fiutak /Foto Gość Opowiedziała historię swojego starszego brata, lekarza, żyjącego z dala od Boga, wchodzącego w okultyzm i New Age, uzależnionego od seksu, wcześniej od kokainy, trzykrotnie żonatego i trzykrotnie rozwiedzionego. Zaprosiła go na spotkanie, gdzie uwielbiali Boga. – Mój brat siedział pośród innych i nagle Duch Boży przyszedł do niego, został ochrzczony w Duchu Świętym – wspominała tamto spotkanie. – Późnej powiedział: "To, co Bóg zrobił dla mnie przez te trzy minuty, ja nie mogłem zrobić dla siebie przez ponad trzy lata". Próbując uwolnić się od uzależnienia, chodził do psychologa, psychoterapeuty, pojechał do Indii, gdzie 40 dni spędził na górze. Nic nie pomogło. Jezus mu pomógł. Mój brat jest wolny już od ponad 17 lat – świadczyła Maria Vadia.
Mówiła o działaniu Boga w różnych miejscach na świecie, które odwiedzała. – Widziałam wiele cudów, które działy się w czasie uwielbiania, w Afryce bardzo wiele. Dlatego jeśli cierpisz na depresję, jesteś zniechęcony, nie masz nadziei, idź przed tron Boży, oddając Mu chwałę – zachęcała.
– Uwielbiamy Boga, a On przychodzi z uzdrowieniem. Wychwalanie Go to jest styl życia, styl życia królestwa – przypominała ewangelizatorka. Na spotkania w Tanzanii i Ugandzie, w rejonie w 90 procentach islamskim, przychodzili również muzułmanie. I zdarzało się, że podchodzili do prowadzących, chcąc przyjąć Jezusa. – Bo doświadczyli obecności Bożej, na własne oczy zobaczyli, jak działa, uzdrawia i chcieli oddać Mu swoje życie – opowiadała Maria Vadia. – Nikt nie musiał im mówić: zostań chrześcijaninem. To dobroć Boża prowadzi ludzi do nawrócenia. Więc jak niewierzący przyjdą na nasze spotkanie w czasie uwielbiania, to powinno to już wystarczyć, żeby chcieli być chrześcijanami – przekonywała pierwszego dnia w Gliwicach.
Spotkanie zorganizowała Inicjatywa Missio. Każdy wieczór rozpoczyna się godzinnym uwielbieniem o 19.15, wcześniej o 18.30 jest Eucharystia.