170 osób wyruszyło w piątek 27 marca szlakiem Ekstremalnej Drogi Krzyżowej w Gliwicach.
Spotkali się na wieczornej Mszy św. w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Krzyż przed świątynią był jednocześnie pierwszą stacją.
Stamtąd wyruszyli w całonocną wyprawę. Uczestnicy mogli wybierać między dwoma dystansami – 27-kilometrową trasą niebieską św. o. Pio przeznaczoną dla pewnych siebie piechurów lub czerwoną przeprawą św. Jana Nepomucena o ponadmaratońskiej długości 44 kilometrów dla prawdziwych gigantów ducha i ciała.
W tym roku trasa została zmieniona z woli samych uczestników. Ci, którzy brali udział w poprzednich edycjach, domagali się mniej chodników i asfaltu, a więcej polnych dróg i leśnych ścieżek. Ich życzenie nie pozostało bez odzewu.
Ekstremalni piechurzy poruszali się najczęściej w parach lub małych, kilkuosobowych grupach, choć byli też indywidualiści, którzy wybrali samotną medytację. Nad bezpieczeństwem wszystkich uczestników czuwali ratownicy Maltańskiej Służby Medycznej.
– Sam zastanawiałem się nad tym, czy wziąć udział w takiej formie Drogi Krzyżowej, ale miałem chyba zbyt mało odwagi, by pójść na tak ekstremalną wyprawę. Dopiero gdy zachęcił mnie kolega, stwierdziłem, że to musi być przykaz od Pana Boga: „Idź dać coś z siebie!” – mówi ks. Piotr Golus, który w tym roku po raz pierwszy zdecydował się pójść nocnym szlakiem Męki Jezusa. – Intencji jest sporo, więc mam co nieść. Nie wiem, jak będzie z moimi siłami, ale oddaję się Opatrzności Bożej, więc podejrzewam, że dobrnę do końca – zapowiadał tuż przed wymarszem.
Wierni przez całą noc docierali do kolejnych stacji zlokalizowanych w Gliwicach i okolicznych miejscowościach. Nad ranem – każdy o własnej porze – dotarli do gliwickiej katedry św. Apostołów Piotra i Pawła, gdzie zakończyli wędrówkę.