O pracy w gliwickich szpitalach opowiada o. Jan Noga, redemptorysta, diecezjalny duszpasterz służby zdrowia.
Klaudia Cwołek: Ile godzin Ojciec spędza w szpitalu?
O. Jan Noga: Rano wyjeżdżam z klasztoru ok. 5.30, żeby otworzyć dwie kaplice na onkologii i podlać kwiaty. Tak mi schodzi prawie godzina. O 6.30 odprawiam Mszę w małej kaplicy w tzw. starej części szpitala. Jest to też czas na spowiedź. Później idę na sale z Komunią świętą i to zajmuje mi godzinę piętnaście minut. Mam do przejścia dwa piętra w starym budynku i siedem w nowym. W to wchodzą ewentualna spowiedź albo sakrament chorych, gdy ktoś o nie prosi. Trzeba mieć swoją metodę, żeby zdążyć przed śniadaniem chorych i wizytami lekarskimi. Wtedy już nie mogę się kręcić, bo bym po prostu przeszkadzał. Na onkologię wracam po południu, ok. 17.00. Idę odwiedzić na salach tych, którzy o to prosili i potem odprawiam drugą Mszę o 18.30 w dużej kaplicy w nowej części budynku. Rano wyjeżdżam z klasztoru ok. 5.30, żeby otworzyć dwie kaplice na onkologii i podlać kwiaty. Tak mi schodzi prawie godzina. O 6.30 odprawiam Mszę w małej kaplicy w tzw. starej części szpitala. Jest to też czas na spowiedź. Później idę na sale z Komunią świętą i to zajmuje mi godzinę piętnaście minut. Mam do przejścia dwa piętra w starym budynku i siedem w nowym. W to wchodzą ewentualna spowiedź albo sakrament chorych, gdy ktoś o nie prosi. Trzeba mieć swoją metodę, żeby zdążyć przed śniadaniem chorych i wizytami lekarskimi. Wtedy już nie mogę się kręcić, bo bym po prostu przeszkadzał. Na onkologię wracam po południu, ok. 17.00. Idę odwiedzić na salach tych, którzy o to prosili i potem odprawiam drugą Mszę o 18.30 w dużej kaplicy w nowej części budynku.
I tak codziennie?
Tak, te dwie msze trzeba odprawić, bo ludzie na nie przychodzą, czasem liczniej, czasem mniej, ale zawsze są. W sobotę i niedzielę ten harmonogram jest trochę inny. Jeżeli jest jakieś specjalne wezwanie, to oczywiście też przyjeżdżam. Oprócz tego mam jeszcze dwa szpitale – przy ul. Radiowej i wielospecjalistyczny. W tych szpitalach jestem co drugi dzień, jeżeli nie ma specjalnych wezwań, a Mszę św. odprawiam tylko w niedzielę. W wielospecjalistycznym szpitalu Msza jest zawsze o 9.00. Przychodzi na nią personel, a także osoby z zewnątrz, bo kaplica jest na parterze, więc obecne są stałe osoby, często starsze, z chodzikami, którym jest tak wygodniej. Lubię tam odprawiać Mszę, bo ludzi jest zawsze dość dużo.
Jak kondycyjnie można to wytrzymać? Ostatnio świętował Ojciec 50 lat kapłaństwa, czy jest jakaś metoda, żeby utrzymać tak dobrą formę?
Metody nie mam, a jak to się dzieje Pan Bóg jeden wie i Jemu za to dziękuję, że mogę pracować, bo bez tej pracy było by mi ciężko. Jestem po prostu bardzo wdzięczny Panu Bogu i ludziom, że mnie tolerują, nie robią żadnego problemu, zarówno chorzy, jak i personel. Więc nie narzekam, ale oczywiście czasem jestem zmęczony. Nawet z urlopem nie bardzo mi się udaje, bo osoba, która by mnie zastąpiła, nie zawsze może być w czasie, w którym mi pasuje.
Z tych wszystkich szpitali najtrudniejsza jest onkologia. To jest moloch, miasto w mieście, jak się tam wchodzi można się po prostu zgubić.
Moloch to jest, ale ten szpital – jeśli tak mogę powiedzieć – jest przyjemny dla księdza. Przede wszystkim dlatego, że pacjenci są przeważnie chodzący, przebywają tu długo – czasem miesiąc, trzy, a nawet pół roku non stop. Są tacy, którzy wracają po wielu latach. I to jest taka parafia – oni są zżyci z kapelanem, a ja też jestem z nimi zżyty. To są niesamowite, bardzo głębokie więzi. Nieraz ludzie nawet po wielu latach chcą się pochwalić, że wszystko jest dobrze, że przyszli tylko do kontroli. Mimo, że patrząc z boku wydaje się, że to jest szpital najtrudniejszy, dla mnie jest najłatwiejszy i najmilszy. Na Radiowej z kolei jest duża śmiertelność i bardzo ciężkie stany, dlatego kontakt z tymi osobami jest niewielki. Na onkologii umieralność nie jest duża, bo osoby, którym zostało niewiele czasu, odsyła się do domu. Tutaj więzi zawiązują się też z personelem. Znamy się już 19 lat, wiele rzeczy im załatwiałem, począwszy od ślubów, chrztów, przez różne zaświadczenia, które potrzebują, po pogrzeby, bo te też wśród pracowników się zdarzają i wtedy mnie proszą o obecność.
Cały wywiad, w którym mowa także o spotkaniach amazonek i duszpasterstwa służby zdrowia, dostępny jest w papierowym wydaniu "Gościa Gliwickiego" na 8 lutego.