W Pyskowicach orszak Trzech Króli odbył się po raz pierwszy.
– Słyszeliśmy o tej inicjatywie kilka lat temu, kiedyś że się coś takiego gdzieś odbywa, potem, że odbywa się już niedaleko – w Gliwicach, Zabrzu, Bytomiu. W zeszłym roku zaczęliśmy myśleć z księdzem proboszczem o zorganizowaniu orszaku i w tym roku już razem do tego dojrzeliśmy. Na sam koniec, to znaczy gdzieś półtora miesiąca temu, zdecydowaliśmy się, ale udało się – mówi ks. Adam Jasiurkowski, wikary parafii MB Nieustającej Pomocy w Pyskowicach. Do organizacji orszaku przyłączył się samorząd i dom kultury, w rolę mędrców wcieliły się kobiety, rodzice przedszkolaków przy akompaniamencie muzycznym wystawili jasełka. Ksiądz odczytał Ewangelię o wizycie Trzech Mędrców w Betlejem, była modlitwa i kolędowanie. – Fajnie się złożyło, że w Pyskowicach są trzy parafie i można się było połączyć, to jest wspólne dzieło, które może jednoczyć – dopowiada ks. Jasiurkowski.
Z położonego w centrum kościoła św. Mikołaja przeszedł orszak w kolorze czerwonym, z kościoła MB Nieustającej Pomocy – niebieski, a z kościoła Nawrócenia Świętego Pawła – żółty.
Sebastian i Dominik w strojach giermków pomagali rozdawać słodycze Klaudia Cwołek /Foto Gość – To, że jestem królem, zawdzięczam przede wszystkim temu, że mamy konia – mówi Anna Galonska, która jest z parafii MB Nieustającej Pomocy, ale szła na przedzie orszaku z parafii św. Mikołaja, do której należy właściciel konia. Pozostali dwaj królowie – Ewa Andrusiak i jej córka Jola – to jej znajome, z którymi spotyka się między innymi na corocznej pielgrzymce konnej do Goja. – Mężczyzn jest niedostatek, teraz szerzy się ten sport szczególnie wśród kobiet – tłumaczy Anna Galonska, która konno jeździ już ponad 10 lat.
Wśród uczestników orszaku była grupa ze szkół specjalnych z Pyskowic, przystrojona w kolorze czerwonym. – Przyszła nas garstka, ale większość naszych uczniów nie jest miejscowa. Nasz uczeń Radek z całą rodziną przyjechał ze Świbia, a reszta jest z Pyskowic – mówi Krystyna Paruzel, katechetka.
Po przedstawieniu organizatorzy częstowali ciepłymi napojami, a dzieci dostały coś słodkiego. Można było jeszcze zostać na rynku i wspólnie świętować.
Finał orszaku odbył się na pyskowickim rynku Klaudia Cwołek /Foto Gość