O 6433 km przejechanych na rowerze i nocy spędzonej w oborze z krowami opowiada o. Tomasz Maniura OMI, przewodnik grupy NINIWA Team.
Powrót Niniwa Team do Kokotka po sześciu tygodniach Wyprawy w Nieznane Jan Maniura /Foto Gość Co podczas wyprawy szczególnie okazało się tym Nieznanym?
Najbardziej nieznany był sam człowiek dla samego siebie. Zewnętrznie podróżnicy są przygotowani na każde warunki. To jest fajne i przygodowe, jak na przykład spanie pod jednym dachem z krowami w oborze we Francji, co rzeczywiście wcześniej było dla nas nieznane (śmiech). Jednak miało to w sobie pewną oryginalność i piękno, w tym było naprawdę dużo radości!
Wspomnienie, które szczególnie zapadło w pamięć?
Było dużo okazji do refleksji, jak choćby przeprawa nocą na północy Holandii. Wieczorem dojechaliśmy do Morza Północnego. Na brzegu odprawiliśmy Mszę, podczas której był czytany fragment Ewangelii: „Nie bój się, wypłyń na głębię!”. Kolejne 30 kilometrów jechaliśmy wałem drogowym przez morze. Z żadnej strony nie było widać brzegu. Wyjechaliśmy o zachodzie słońca, potem zrobiło się już całkiem ciemno i pedałowaliśmy tylko przy świetle księżyca. To było totalne Nieznane – jesteś na środku morza na rowerze! Wieje, wiadomo, jak to na morzu. Ciemno… To był czas głębokiej osobistej modlitwy. Każdy jechał osobno w ciszy zastanawiając się, co dla niego znaczą słowa Jezusa „Wypłyń na głębię!”. Okoliczności pomagały nam te słowa przeżywać – co nie pozwala mi wypłynąć, co powinienem zostawić na brzegu? Po tylu tygodniach jazdy i poznawania siebie, każdy widział, jaki jest w relacjach z innymi – co mu przeszkadza kochać, co go wiąże, jakie grzechy obciążają jego życie. Było wiele momentów, które dawały prawdziwe odkrycia w sobie, bo celem nie jest wyprawa sama w sobie. Celem jest to, żeby potem zmienić swoje życie, bo to ono jest tym Nieznanym. Wyprawa jest tylko miniaturką życia, a często coś nie pozwala nam iść przez nie do przodu. Co zrobić, żeby jechać dalej? Nie można skupić się na noclegach czy innych rzeczach zewnętrznych. Żeby jechać, trzeba kochać. Jeśli nie będę przyjmował tych, z którymi jadę, nie będę obdarzał ich miłością ani tej miłości czerpał, to nie pojedziemy dalej razem.
Jakie plany na kolejny rok?
To pytanie, które zawsze wszyscy nam zadają, a na które jest bardzo trudno odpowiedzieć. Czasem się wie, czasem się nie wie. Żartobliwie cały czas mówimy, że jedziemy do Wietnamu, ale ten żart zawiera w sobie obawy, że stanie się rzeczywistością. Jak wróciliśmy z wyprawy do Rzymu, w identyczny sposób żartowaliśmy, że pojedziemy do Jerozolimy, co wtedy wydawało się kompletnie nieosiągalne. Mówiliśmy o tym z kpiną i żartem, a za rok rzeczywiście dotarliśmy do Ziemi Świętej.
Dlaczego akurat tam?
Bo „Górnik” (Sławek Kunicki, jeden z uczestników wyprawy – red.) przez całą wyprawę mówił, że w Wietnamie jest super. Kiedyś widział w telewizji jakiś program o tym kraju i nie było dnia, żeby nie mówił o Wietnamie. Dlatego, gdy zaraz po powrocie wszyscy pytali się nas gdzie jedziemy za rok, było czymś zupełnie naturalnym, że wskazywaliśmy Wietnam.
Prezentacja książki o Wyprawie w Nieznane odbędzie się 22 listopada w Domu Kultury w Lublińcu. Z tej okazji zaplanowano także festiwal wypraw rowerowych Together 2014 połączony z warsztatami dla chętnych do podjęcia dwukołowego wyzwania.
Wszystkie relacje z Wyprawy w Nieznane znajdziesz na stronie NINIWA Team.