"Na most wjeżdżo chop w ancugu na kole, a wyjeżdża mężczyzna w garniturze na rowerze". O "rzece cudów" słyszało już chyba wielu. A o pochodach w Radlinie albo procesji konnej w Ostropie?
Śląsko godka można usłyszeć w kopalniach, czy między familokami. W szkołach już rzadziej. Przez pewien czas zwalczano posługiwanie się gwarą - była ona uważana za język gorszego gatunku. "Jak przekonać ludzi by przestali się szamotać, by nie przepraszali za to jak mówią?" - to pytanie zadawała sobie Maria Pańczyk, spotykając osoby zawstydzone swoim dialektem. Tak zrodziła się idea audycji radiowej, która w ostatecznej formie przyjęła tytuł "Po naszymu, czyli po śląsku", a później konkursu o tej samej nazwie.
Dziś zakończyły się eliminacje do jego tegorocznej edycji. Dziesięcioletni Karol powtarza jeszcze szeptem swoją kwestię. Dookoła toczą się rozmowy innych uczestników i gości - okazuje się, że wszyscy doskonale się znają z poprzednich lat. Do siedziby Radia Katowice zjechali nie tylko ci, którzy będą walczyć o tytuł Ślązaka Roku, ale również wielu z tych, którzy już go zdobyli w latach ubiegłych. Okazuje się, że wygrana zobowiązuje. Jerzy Kiolbasa, zeszłoroczny zwycięzca przyznaje, że cały czas zapraszany jest do szkół i przedszkoli na różne wydarzenia związane z naszym regionem. Podobnie Maria Duńska - laureatka sprzed trzynastu już lat, która ciągle otrzymuje zaproszenia na spotkania z uczniami. - W życiu mnie nikt nie słuchał jak ta młodzież - wspomina swoją wizytę w jednym z gimnazjów. Obydwoje mówią, że śląska gwara nie jest powodem do wstydu czy ukrywania się. - Trzeba pokazywać naszą tożsamość, kulturę, stroje, literaturę… - przyznają zgodnie.
Wiele elementów tradycji regionu zanika. W monologach uczestników eliminacji pojawiają się często wspomnienia zwyczajów, których dziś się już nie praktykuje, takich jak drugomajowe pochody, upamiętniające śląskich powstańców, które odbywały się corocznie w Radlinie czy sobótkowe wieczory w gronie bliskich i znajomych. Na szczęście są jeszcze tradycje żywe - na przykład konna procesja w poniedziałek wielkanocny w Ostropie. Tam z roku na rok przybywa jej uczestników. Jedno jest pewne: trzeba oswajać ze Śląskiem, jego mową i zwyczajami. I to nie tylko goroli. Również wielu hanysów, którzy nie zdają sobie sprawy z bogactwa kultury regionu.