Z siedmiu instrumentów został tylko jeden, tzw. pogrzebowy, i tak cichy, że nie sposób było nim wzywać wiernych na modlitwę.
Kościół farny Wszystkich Świętych w Gliwicach – matka gliwickich kościołów. Pierwszy (i przez sześć i pół wieku jedyny) kościół parafialny w obrębie miasta. Przez stulecia był najważniejszą świątynią w regionie, a gliwiccy mieszczanie dbali, by o godzinach nabożeństw i modlitwy przypomniał donośny dźwięk dzwonów. Ich koleje były różne. Pierwsze stopiły się w pożarze, który ogarnął miasto 19 września 1711 r.
Inne na ich miejsce parafia otrzymała lub kupiła jeszcze w XVIII wieku. Kolejne kupiono w 1925 r. i tak, tuż przed wybuchem II wojny światowej, na wieży i sygnaturkach kościoła wisiało siedem dzwonów: największy ważył 1100, najmniejszy 80 kg. Każdy z nich wydawał inny dźwięk, a uderzanie w nie w odpowiedniej kolejności pozwalało na wygrywanie złożonej melodii. Kiedy we wrześniu 1939 r. wybuchła wojna, propaganda utwierdzała Niemców w przekonaniu, że potrwa najwyżej kilka tygodni. Kiedy wiosną 1940 r. okazało się, że konflikt będzie trwał znacznie dłużej, rozpoczęto gromadzenie zapasów. W marcu wydano zarządzenie o rekwizycji dzwonów. Ksiądz proboszcz Eduard Sobek bezskutecznie starał się opóźnić wykonanie polecenia. W listopadzie 1942 r. sześć z siedmiu dzwonów ściągnięto z wieży kościoła i przetransportowano w głąb Rzeszy. Przed rekwizycją umieszczono na nich napis „Allerheiligen / Gleiwitz O.S.” w nadziei, że szczęśliwie przetrwają wojnę i powrócą do Gliwic. Kościół Wszystkich Świętych zamilkł na długie lata. Pierwsze próby odnalezienia utraconych dzwonów podjął zaraz po wojnie ks. Jan Szymała, następca ks. Sobka. W 1946 r. do Gliwic dotarła informacja, że w Hamburgu na tzw. cmentarzysku dzwonów odnaleziono sporo instrumentów z Górnego Śląska. Niestety, okazało się, że nie było wśród nich ani jednego egzemplarza z Gliwic. Na początku 1961 r. ks. Bronisław Grzesik, świeżo mianowany proboszczem gliwickiej parafii, zwrócił się do ludwisarza Jana Felczyńskiego z Przemyśla, by ten wycenił koszt wykonania nowego dzwonu. W wigilię Bożego Narodzenia zwrócił się do wiernych: „Takie uroczystości, jak noc i dzień Bożego Narodzenia i inne święta roku kościelnego, kojarzą się z dzwonami. Rozdzwonią się one dziś w nocy, rozdzwonią się jutro, jak świat długi i szeroki. Znów przypomną światu wesołą nowinę o narodzeniu się Zbawiciela. Niestety, w tym koncercie wciąż nie słychać dzwonów kościoła Wszystkich Świętych”. Parafianie okazali się na tyle hojni, że już kilka tygodni później kupiono uszkodzony dzwon, który powierzono ludwisarzowi, by ten go przelał i wykonał nowy instrument. Niestety, prace nad dzwonem przeciągały się i dopiero 12 października 1963 r. przywieziono go z Przemyśla do Gliwic. 24 października biskup Wacław Wycisk odprawił Mszę św. wieczorną i poświęcił nowy dzwon. Nadano mu imię „Wszyscy Święci”. Trzy dni przed uroczystością Wszystkich Świętych dzwon został wciągnięty na wieżę. Następnego dnia zamierzano dokończyć montowanie dzwonu. Tymczasem w Wydziale Budownictwa Urbanistyki i Architektury Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Gliwicach podjęto decyzję o natychmiastowym wstrzymaniu wszelkich prac, co umotywowano koniecznością przeliczenia konstrukcji nośnej wieży oraz rusztowań do wciągnięcia dzwonu. Podkreślono przy tym, że roboty wykonywane są w sposób mogący spowodować wypadek i stanowią zagrożenie dla przechodniów. Ks. Grzesik odwołał się od tej decyzji, argumentując, że na wieży w tym miejscu przed wojną wisiały aż trzy dużo większe i cięższe dzwony, a rusztowania do wciągnięcia nowego dzwonu zostały wykonane przez specjalistów, zgodnie z zasadami sztuki budowlanej. Co więcej, dzwon został już wciągnięty na wieżę i nie miało sensu przeliczanie wytrzymałości rusztowań. Jednak urzędnicy trwali przy swoim i nic nie pomogły kolejne odwołania. A na tym nie koniec. W 1964 r. wiceprokurator Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach Zbigniew Tatar przedstawił zdziwionemu proboszczowi zarzut, że nie posiadając zezwoleń właściwej władzy budowlanej, zezwolił na wciągnięcie dzwonu na wieżę kościoła. Sprawę jednak po kilku miesiącach umorzono z okazji... dwudziestolecia Polski Ludowej. Ksiądz Grzesik nie poniechał poszukiwań oryginalnych dzwonów, w czym zyskał życzliwą pomoc gliwiczan mieszkających po wojnie w Niemczech Zachodnich. Jeden z nich, Ulrich Franitza, ustalił w 1984 r., że trzy dzwony z Gliwic zawisły po wojnie na dzwonnicy kościoła pw. Ducha Świętego w Brunszwiku. Niestety, okazało się, że ich odzyskanie nie było możliwe, bo wciągnięto je na dzwonnicę w trakcie jej budowy i ich ściągnięcie wymagałoby zburzenia wieży.
Autor jest historykiem, pracownikiem IPN w Katowicach.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się