Reprodukcje obrazów Katarzyny Warachim, sparaliżowanej po wypadku mieszkanki Gliwic, podziwiane są na całym świecie.
Malarstwo jest jej pasją. To nie ucieczka od inwalidzkiego wózka, ani od myśli, że jest sparaliżowana. – Moje obrazy są kolorowe i wesołe, tchnie z nich radość i optymizm – przyznaje gliwiczanka. To dowód, że każde życie może być spełnione. Nawet, jeśli ponad 30 lat jeździ się tylko na wózku.
To był piękny, słoneczny dzień, piątek 29 sierpnia 1980 roku. Katarzyna Warachim miała 10 lat, gdy wracając ze szkoły zatrzymała się na placu zabaw. To wtedy huśtawka uderzyła ją w plecy, tak nieszczęśliwie, że złamała kręgosłup. Przez dwa lata walczyła o życie, a lekarze mówili jasno – nogi i ręce będą sparaliżowane.
Po jakimś czasie poznała plastyczkę z Gliwic, Jadwigę Wszołek, która nauczyła ją malarskiej techniki. Pani Katarzyna uważa, że malowanie ustami nie różni się niczym od malowania ręką. Trzymanie pędzla to już tylko kwestia techniki. Jedyne ograniczenie to rozmiar obrazu. – Ruchy szyi i długość pędzla wyznaczają wielkość obrazu. Maluję bardzo precyzyjne, często małe detale, więc pędzel nie może być za długi – zdradza K. Warachim. W życiu namalowała kilkaset obrazów, wszystkie tchną ciepłem i optymizmem.
Katarzyna Warachim miała już kilkadziesiąt wystaw w kraju i za granicą, należy do Międzynarodowego Stowarzyszenia Artystów Malujących Ustami i Nogami, znane w Polsce jako AMUN.
Reprodukcje jej obrazów ukazywały się w kalendarzach i kartkach na całym świecie. W Polsce do stowarzyszenia należy 27 osób, a weryfikacja jest bardzo surowa. Komisja w Liechtensteinie, gdzie mieści się siedziba stowarzyszenia, ocenia ich poziom artystyczny, bez żadnej ulgi ze względu na niepełnosprawność. Wszystkie obrazy muszą w całości być malowane ustami lub pędzlem trzymanym w palcach nogi.
Jej obrazy można zobaczyć także TUTAJ.
Więcej o twórczości Katarzyny Warachim w papierowym wydaniu GN (13/2013).