Męka Pana to miłosierdzie dla nas

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 11.09.2016 14:40

Wierni z biskupami z kilku diecezji przybyli na Górę Świętej Anny, by uczestniczyć w obchodach odpustowych.

Męka Pana to miłosierdzie dla nas   Wierni zgromadzili się przed krzyżem, który procesyjnie i uroczyście wniesiono przed ołtarz. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość W sobotę porannej Mszy św. przewodniczył biskup Andrzej Czaja, a potem wyruszył z pielgrzymami na wielogodzinne obchody.

- Kiedy tak szliśmy w olbrzymiej wspólnocie, by kontemplować Mękę Pańską, odkrywaliśmy jak ta droga jest dla nas równocześnie drogą miłosierdzia. Czerpaliśmy z niego. (…) Czuło się, jak bardzo zależy nam, żeby nasze życie było lepsze. Jak pragnęliśmy, by Pan Bóg nam pobłogosławił, żeby nad nami czuwał, uzdrowił - podsumował dzień opolski ordynariusz.

W wieczornych obchodach wzięli udział biskupi: bielsko-żywiecki bp Roman Pindel, gliwiccy - bp Jan Kopiec i bp senior Jan Wieczorek, katowicki - bp Marek Szkudło, opolscy bp Andrzej Czaja i bp Paweł Stobrawa. Przybył też minister prowincjalny franciszkanów o. Alan Brzyski.

Podczas wieczornego nabożeństwa słowo do wiernych wygłosił bp Roman Pindel.

Nakreślił on obraz strażaka, który ratuje człowieka z płonącego domu i chce później oglądać jego szczęście. Jednak niestety ów uratowany, zamiast cieszyć się każdym zyskanym dniem, nie potrafi znaleźć harmonii w rodzinie, ale chcąc usatysfakcjonować swojego wybawiciela, próbuje udawać, że wszystko jest idealne.

Męka Pana to miłosierdzie dla nas   Mimo zmroku grota jaśniała blaskiem świec. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Prócz opolskich pielgrzymów jak co roku przybyły też na Górę Świętej Anny grupy z parafii św. Augustyna w Lipinach Śląskich i z parafii św. Jacka z Bytomia-Rozbarka w pięknych strojach ludowych. Dotarło też wielu pątników z diecezji gliwickiej i katowickiej.

Modlitewne skupienie malowało się na twarzach, rozświetlanych płomieniami świec. A po zakończonym nabożeństwie jeszcze długo w grocie grała orkiestra.

- Przyjechaliśmy tu całą rodziną z Olesna. Młodszy syn, Błażej jest to pierwszy raz, starszy - Dominik już tu był. I wytrzymali do końca. A my jeździmy tu często - ja mam na imię Anna, więc odwiedzam moją patronkę i w Czarnowąsach podczas odpustu. Tę tradycję pielgrzymowania tu przekazali nam rodzice i dziadkowie, chodziłam tu już będąc nastolatką. Prócz męża Jana i dzieci dojechała tu też moja mama, siostra z rodziną, rodzina męża - mówi Anna Zajdel.