Są misjonarkami w swoich środowiskach

ana

publikacja 18.02.2016 13:31

U sióstr misyjnych w Raciborzu trwają zimowe rekolekcje dla dziewcząt.

Są misjonarkami w swoich środowiskach - Lubię adorację w ciszy, bo wtedy jestem tylko ja i Jezus. Wokół nie jest nastrój, który sprzyja temu, że mogę Mu wszystko powiedzieć - mówi Hania Chorowski Anna Kwaśnicka /Foto Gość

Młodzież z województwa opolskiego od poniedziałku jest już w szkołach. Za to na ferie wyruszyli uczniowie województwa śląskiego, stąd w klasztorze sióstr misyjnych w Raciborzu, czyli w Annuntiacie, trwają – jak co roku – rekolekcje zimowe dla gimnazjalistek, uczennic szkół średnich i studentek, organizowane przez s. Gabrielę Tacicę SSpS.

– To dzięki babci zaczęłam tutaj przyjeżdżać. Kilka lat temu bardzo chciałam pojechać na rekolekcje. Szukałam w internecie propozycji, ale chciałam, by było to coś na moim etapie, czyli skierowane do młodzieży, a nie do dorosłych. Babcia znalazła w kalendarzu wydawanym przez księży werbistów zaproszenie na rekolekcje u sióstr misyjnych i w moim imieniu zadzwoniła mnie zapisać, bo ja wtedy nie byłam na tyle odważna, by sama to zrobić – opowiada Daria Królik, która już czwarty rok przyjeżdża do sióstr misyjnych na rekolekcje zarówno zimowe, jak i letnie.

– Siostry są otwarte na wszelkie rozmowy. Znajduję tu odskocznię od codzienności. Czas rekolekcji jest dla mnie odcięciem się od świata po to, by skupić się na poznawaniu Pana Boga. To też czas, by podziękować za łaski, które od Niego otrzymuję w ciągu roku. I co też ważne – to świetny czas, by odpocząć od codziennej gonitwy – przyznaje Daria.

– Jestem tutaj drugi raz. Wcześniej jeździłam na inne rekolekcje. A do przyjazdu tutaj mnie i moją koleżankę namówiła pani katechetka. Wierzę w Boga i chcę jak najwięcej czerpać od Niego. A rekolekcje są właśnie takim czasem, kiedy można nabrać energii do przekazywania Chrystusa we własnym otoczeniu – mówi Paulina Falkowska.

Telefon idzie w odstawkę. – Tego nauczyłam się na rekolekcjach oazowych, żeby telefon mieć tylko po to, by zadzwonić do mamy i powiedzieć, że bezpiecznie dojechałam na miejsce, i po to, by mnie co rano budził. Bliscy wiedzą, że jestem na rekolekcjach i nie używam telefonu – podkreśla Daria.

W ciągu dnia jest czas na poranną i wieczorną modlitwę brewiarzową, konferencje, Mszę św., popołudniowy seans z wartościowym filmem, na którym przysmakiem są klasztorne chipsy, czyli skrawki z produkcji hostii. Po południu są grupki dzielenia słowem Bożym, jest czas adoracji w ciszy, są i pogodne wieczorki, na których dziewczyny się świetnie bawią bez pieniędzy, alkoholu czy głupich żartów.

– Chciałabym, by dziewczyny będąc tutaj, doświadczały, że to jest dom misyjny, i żeby stąd wyjeżdżając, i one poczuły się misjonarkami we własnych środowiskach, żeby świadczyły o Bogu. To jest najpiękniejszy przekaz, bo dzisiaj nie potrzebujemy nauczycieli, ale świadków wiary – tłumaczy s. Gabriela. Na każdych rekolekcjach jest spotkanie z misjonarką, każde rekolekcje prowadzi misjonarz werbista, tym razem o. Radosław, który posługiwał w Argentynie. – Wspólnie modlimy się modlitwą kwadransową, która jest modlitwą odmawianą w naszym zgromadzeniu, u księży werbistów i u naszych sióstr klauzurowych. A teraz odmawiają ją też dziewczyny, które przyjeżdżają do nas na rekolekcje – mówi s. Gabriela. – To modlitwa, którą ułożył nasz założyciel, św. Arnold Janssen, a odmawiana jest co kwadrans. Św. Arnold chciał, żeby w każdym klasztorze były zegary, wybijające każdy kwadrans, i żeby siostry, bracia i ojcowie trwali w Bożej obecności, odmawiając krótką modlitwę złożoną z wezwania do Trójcy Świętej – wyjaśnia.

– Kiedy tu przyjeżdżam i słucham opowieści sióstr, które były w innych krajach, to wczuwam się w to, co one przeżywają. Modlę się za misjonarzy i misjonarki, a i sama mam marzenie, by wyjechać do jakiegoś kraju po to, by pomagać innym – przyznaje Sylwia Płuciś. – Dzięki opowieściom misjonarek zaczęłam stawiać sobie pytania, czy akurat ta rzecz, której chcę, jest mi naprawdę potrzebna, czy to nie jest tak, że mogę się bez niej obejść. A choćby przy posiłkach mam sobie nałożyć tylko tyle, ile zjem, żeby nie marnować jedzenia – mówi Paulina.

– Cieszy mnie, że grupa bardzo dobrze się integruje. Dziewczynom powierzam też pewne obowiązki: jedna grupa jest porządkowa, druga liturgiczna, a trzeci rekreacyjna. Mają swoje funkcje, by poczuły, że są ważne w tej grupie. Ale to też przywilej, że mogą przeczytać czytanie czy zaśpiewać psalm – podkreśla s. Gabriela. I już zastanawia się, jak to będzie, kiedy przyjdzie czas pożegnania. Ale w wakacje znów będą rekolekcje. Nie tylko w Raciborzu, ale też w Nysie i w Zakopanem.

O rekolekcjach w Annuntiacie przeczytacie również w "Gościu Opolskim" nr 9/2016 na niedzielę 28 lutego br.