Lot nad sokolim gniazdem

Szymon Zmarlicki

|

Gość Gliwicki 50/2015

publikacja 10.12.2015 00:00

Hodowla ptaków. Oponenci, szaleńcy? Miłośnicy zwierząt i edukatorzy dzieci? Agnieszka i Bartosz Kukurudzowie z firmy a. KUKU opowiadają, dlaczego na podwórku bytomskiego familoka zdecydowali się hodować sokoły, sowy, jastrzębia oraz myszołowa, z którymi jeżdżą na pokazy do przedszkoli.

Agnieszka i Bartosz Kukurudzowie  oraz dostojnie pozujący przed obiektywem Zbychu Agnieszka i Bartosz Kukurudzowie oraz dostojnie pozujący przed obiektywem Zbychu
Szymon Zmarlicki /Foto Gość

Szymon Zmarlicki: Hodowla ptaków drapieżnych to dość nietypowe zajęcie dla mieszkańców Górnego Śląska.

Agnieszka Kukurudza: To właśnie przeciwieństwo tego, co na Śląsku jest normalne, czyli gołębiarstwa. Ludzie często dziwią się i pierwsze pytanie, jakie słyszymy, to zazwyczaj: „Czy on nie zje nam gołębi?”. To rzeczywiście coś nietypowego, ale dlatego jest tak ciekawe dla dzieci.

Jak można zarazić się taką pasją?

A.K.: Wystarczy podejść do ptaka, to bardzo zaraźliwe! (śmiech) Na początku to ja byłam hamulcem i mówiłam mężowi, że w mieście, w dodatku przy małych dzieciach, hodowla ptaków drapieżnych to nie jest dobre rozwiązanie. Dopiero kiedy zaczęłam jeździć z nim, bo przekonałam się, że nie da się go uspokoić i będzie miał tego ptaka, to zakochałam się! Pierwszy ptak to mój prezent urodzinowy.

Gdzie taki prezent można sobie sprawić?

A.K.: U hodowcy. Jeśli jest taka możliwość, to najlepiej u sokolnika, u którego się uczyło, bądź u hodowcy znajomego lub z polecenia, który zna nasze umiejętności. W zależności od gatunku hodowcę znajdziemy naprawdę w przeróżnych częściach kraju.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.