publikacja 26.11.2015 00:00
O dylematach duszpasterza, adwentowym „przemyśle” i roratach dla dorosłych z o. Mateuszem Smolarczykiem, franciszkaninem, proboszczem parafii Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w Zabrzu, rozmawia Klaudia Cwołek
Ojciec Mateusz Smolarczyk OFM
Klaudia Cwołek /Foto Gość
Klaudia Cwołek: Pamięta Ojciec Roraty swojego dzieciństwa?
O. Mateusz Smolarczyk: Wstawało się rano i szło. Raz chętnie, innym razem niechętnie, bo kto chce wstawać wcześniej niż zwykle? Zresztą do dziś jest to dla mnie dylemat duszpasterski – czy Roraty odprawić rano czy wieczorem. Zgodnie z naszą tradycją powinna to być Msza o świcie, więc musiałyby być rano. Tylko jak to zrobić, kiedy już nawet sześcioletnie dzieci muszą być o 8.00 w szkole, a ta dzisiaj, niestety, nie zawsze jest blisko. Żeby zdążyć ze wszystkim, musiałyby wstać o 6.00, a Roraty powinny być o 6.30, bo trwają około godziny. Jeśli rodzice pracują, to kto odprowadzi dzieci do kościoła? Dlatego u nas Msze roratnie odbywają się wieczorem, bo nie trzeba rano tak wcześnie wstawać i rodzicom łatwiej z nimi przyjść. Ale tu pojawia się nowy problem. Wieczorem często nie mogą przyjść te dzieci, które mają różne dodatkowe zajęcia: balet, angielski albo jeszcze coś innego.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.