Gustowne staruszki

sz /inf. prasowa

publikacja 20.11.2015 11:30

Jest jedno takie miejsce na Śląsku, gdzie mieści się około stu zabytkowych samochodów. Do niekwestionowanych klasyków niedawno dołączył velorex - trójkołowy pojazd z lat 60. ubiegłego wieku, któremu nie są straszne nawet alpejskie zbocza.

Gustowne staruszki Klimatyczny wystrój z ulicznymi latarniami i ławkami pomaga jeszcze bardziej przenieść się w czasy, gdy takie samochody na co dzień jeździły po ulicach Szymon Zmarlicki /Foto Gość

Galeria Motoryzacji i Techniki mieści się na terenie Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Bytomiu. Stąd – poza zorganizowanymi wycieczkami – częstymi odwiedzającymi są osoby towarzyszące kursantom zdającym w tym czasie egzamin na prawo jazdy.

W kilku pomieszczeniach rozległych hal można oglądać pojazdy z pierwszej i drugiej połowy ubiegłego wieku. Królują te starsze. Na przykład wyprodukowany przed wojną renault NN. Albo buick 27/28. – To pojazd wyposażony w gaśnicę, obowiązkową dziś w każdym samochodzie – tłumaczy Piotr Jeleń, pracownik galerii. – Warto zwrócić uwagę na jego koła. Ma metalowe felgi, ale drewniane szprychy – dodaje.

Jednym z ostatnich nabytków galerii jest trójkołowy velorex. Takie samochody można było spotkać na ulicach 40–50 lat temu. Charakteryzowały się tym, że najczęściej jeździły nimi osoby niepełnosprawne. Właściciel tego pojazdu już po raz trzeci wystartował nim w Złombolu, czyli rajdzie aut z dawnego bloku państw socjalistycznych. W tym roku trasa przebiegała przez Czechy, Szwajcarię, Lichtenstein, Austrię i Włochy. W ciągu kilku dni velorex zdołał przejechać z Katowic do Passo dello Stelvio, na mecie wspinając się na wysokość ok. 2900 m n.p.m.

Gustowne staruszki Trójkołowy velorex dojechał z Katowic do Passo dello Stelvio na granicy szwajcarsko-włoskiej, gdzie wspiął się na wysokość ok. 2900 m n.p.m. Szymon Zmarlicki /Foto Gość Nie dla teściowej

Oprócz drewnianych szprych czy nieparzystej liczby kół ciekawostek technicznych jest znacznie więcej. Przykuwają uwagę nawet tych, którzy się na motoryzacji nie znają. Na przykład maska otwierana razem z błotnikami triumpha spitfire’a 1500 albo bagażnik mikrusa, do którego trzeba było pakować bagaże pod nogami kierowcy.

– Mikrus jest ciekawy jeszcze z kilku innych względów – mówi Andrzej Gralka z GMiT, prywatnie także miłośnik wszelkich samochodów. – To pierwszy polski samochód skonstruowany w drugiej połowie lat 50. ubiegłego wieku w Mielcu. Wyprodukowano ich tylko 1700 sztuk, a silniki powstawały w fabryce sprężarek. Mówiono, że to samochód nieprzyjazny teściowym, bo rejestrowany był tylko na dwójkę dorosłych i dwoje dzieci. Jak na mikrusa przystało, nie był bardzo wygodny, ale całe rodziny przemierzały nim kraj wzdłuż i wszerz – wspomina.

Zupełnie inaczej w tych czasach poruszała się po drogach brytyjska arystokracja. W galerii można zobaczyć na przykład bmw 501b, które zyskało przydomek „barokowy anioł”. Jego moc 65 koni mechanicznych była nieadekwatna do nowoczesnej linii nadwozia. Ten drogi model bawarskiej marki o mały włos nie doprowadził do bankructwa monachijskiego koncernu. Co ciekawe, tylne siedzenia są w nim ulokowane wyżej, bo... służba powinna siedzieć niżej od arystokracji.

Jednym z eksponatów jest ponad sześciometrowy cadillac – najdłuższy pojazd w galerii – produkowany na zlecenie administracji amerykańskiej. Sam jego widok daje namiastkę tego, jak podróżowali prezydenci Stanów Zjednoczonych. Pod jego maską pracuje siedmiolitrowy silnik. Ma 9 miejsc, składane siedzenia i światła, które doświetlają drogę na zakrętach, polepszając widoczność – ta praktyczna funkcja nawet dziś nie jest standardem w większości nowych aut.

W mundurze i „po cywilu”

Samochody w Galerii Motoryzacji i Techniki wystawiają członkowie Bytomskiego Klubu Pojazdów Zabytkowych, jak również kolekcjonerzy indywidualni. W większości na co dzień pracują w branży związanej z motoryzacją. To m.in. lakiernicy, mechanicy, wulkanizatorzy, choć zdarzają się także... stomatolodzy. Są tutaj też pojazdy bytomskiego Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektronicznych, Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, Stowarzyszenia Kompania Bytom czy Muzeum Broni Pancernej i Militariów im. Franciszka Biera.

Gustowne staruszki Według specjalistów, noszący do dziś znamiona czasu jaguar podczas II wojny światowej prawdopodobnie był wcielony do sił niemieckich walczących na południu Europy jako pojazd bojowy. To jeden z dwóch samochodów w GMiT, które nie nadają się do jazdy i czekają na renowację Szymon Zmarlicki /Foto Gość Miłośnicy klasyków wypatrują okazów do swojej kolekcji na giełdach samochodowych czy aukcjach internetowych. Jak przystało na dżentelmenów, o kosztach zakupu, remontu i utrzymania samochodu nie mówią. Bardzo wiele aut trafia do galerii w fatalnym stanie, ale ich właściciele po jakimś czasie zabierają je, oddają do renowacji, po czym z powrotem wystawiają już lśniące nowym lakierem i z wyczyszczoną tapicerką.

Fani jednośladów również znajdą coś dla siebie. W osobnej sali stoją m.in. produkowane w Polsce na przełomie lat 50-tych i 60-tych osy, simsony z NRD czy czeskie manety. Można oglądać też pojazdy militarne. LuAZ 967M to na przykład używana m.in. przez Ludowe Wojsko Polskie ratownicza amfibia. Jest też dkw mung – pojazd produkowany przez Auto-Union w latach 1956-1968 dla niemieckiej Bundeswehry. Albo „koń pociągowy” armii amerykańskiej – dodge M37 czy kultowy frontowiec jeep willys MB.

Na uznanie zasługuje fakt, że pojazdy wystawione w GMiT w zdecydowanej większości nie są jedynie eksponatami pozostawionymi tam na wieczny spoczynek. Raz w roku po ulicach Bytomia przejeżdża parada zabytkowych wozów, w której biorą udział właśnie pokazywane w galerii pojazdy. Co więcej, w ostatnie wspomnienie św. Krzysztofa, patrona kierowców, część samochodów udała się do Tychów, gdzie zostały poświęcone.


Prowadzona przez Bytomski Ośrodek Edukacji Galeria Motoryzacji i Techniki czynna jest od poniedziałku do piątku od 10.00 do 18.00. Mieści się przy ul. Strzelców Bytomskich 98 (wjazd od ul. Objazdowej).