Ty też ponad murami?

Szymon Zmarlicki


|

Gość Gliwicki 13/2015

publikacja 26.03.2015 00:00

Ewangelizacja. Nazywają siebie „architektami”, ale pretendują do tytułów „synów gromu”. Nie sieją jednak burzy. Tylko Słowo. Już od 10 lat.

Animatorzy rekolekcji dla młodzieży w Babicach. W środku ks. Jarosław Buchenfeld, gospodarz tamtejszego ośrodka Animatorzy rekolekcji dla młodzieży w Babicach. W środku ks. Jarosław Buchenfeld, gospodarz tamtejszego ośrodka
Szymon Zmarlicki /Foto Gość

Na początku były weekendowe wyjazdy wspólnotowe dla młodzieży z knurowskiej parafii św. Cyryla i Metodego. W 2003 r. podczas takich integracyjnych spotkań przed wieczorną modlitwą pojawiły się rozważania, a już rok później konferencje przyciągające coraz więcej osób. Wtedy po raz pierwszy zrodził się pomysł zorganizowania trzydniowych rekolekcji dla różnych wspólnot, które miały być skondensowanym odpowiednikiem 15-dniowej wakacyjnej formacji proponowanej przez Ruch Światło–Życie. Po raz pierwszy odbyły się w Miliardowicach, a od 2005 r. w Babicach, dokąd wiosną i jesienią zaczęła zjeżdżać się młodzież z archidiecezji katowickiej, a później także z archidiecezji częstochowskiej i diecezji gliwickiej.

Dwadzieścia tematów

Diakonia Weekendowych Oaz Tematycznych – tak brzmi formalna nazwa umiejscawiająca działającą obecnie grupę w strukturach Ruchu Światło–Życie. I choć na Facebooku nazywają się: „Ty też?”, to chcą przemianować się na „Ponad Murami”, gdy tylko nowa i bardziej odpowiadająca charakterowi diakonii nazwa będzie bardziej zakorzeniona w świadomości ludzi, do których adresuje swoje zaproszenie. Są nimi głównie gimnazjaliści i licealiści, chociaż stali bywalcy, którzy „awansowali” już na uczelnie wyższe, również są mile widziani i właśnie dla nich została stworzona dodatkowa grupa studencka.

– Kiedy brałam udział w babickich rekolekcjach weekendowych jeszcze jako uczestnik, to przeżywałam je zupełnie inaczej niż wszystkie pozostałe. Z nich naprawdę dało się coś wynieść. A teraz już jako animatorka widzę, że jest to warte poświęcenia – przekonuje Kasia, która udziela się przy organizacji spotkań. – Nasz marketing jest głównie internetowy, ale staramy się też wychodzić do ludzi, opowiadać im o tym. Szczególnie chcemy trafiać do wspólnot, by to one przyjeżdżały na nasze rekolekcje – wyjaśnia.

Do tej pory na spotkaniach było poruszanych 20 tematów. – „Wiara wymaga pytań”, „Podróżowanie po pustyni”, „Przestrzenie wolności”, „Ogień wiary”, „Słowa niezapomniane”, „Wartość bezwzględna”... – wylicza Artur, który w pracę diakonii angażuje się od samego początku. – Bardzo często koncentrujemy się wokół myśli, że z życia trzeba czerpać jak najwięcej, że trzeba się obudzić i zrobić ten krok, którego konsekwencje są po prostu fantastyczne – dodaje. Jak precyzuje, są to rekolekcje ewangelizacyjne, choć nie zawsze wybrzmiewa tam kerygmat, czyli głoszenie podstawowych prawd Ewangelii.

Kliknięcie na start

– Celem rekolekcji jest to, by dotknąć fundamentów, przebić się przez to, co dzisiaj w świecie obserwujemy jako pewne „spłaszczenie” do roli konsumenta. Bo młodzi ludzie nie są zainteresowani tylko tym, lecz noszą w sobie pragnienia i pytania. Próbujemy w nie uderzyć, aby ruszyć w nich to, co jest ponad zwyczajnością – przekonuje ks. Jarosław Buchenfeld, gospodarz ośrodka w Babicach. Przyznaje, że wiele osób co roku powraca na kolejne turnusy. Dla nich przewidziana jest dalsza formacja, która ma pogłębiać ich wiarę. – Są tacy, którym odpowiada taka propozycja i zetknąwszy się z nami, chcą iść dalej. Myślę, że mamy parę osób, które udało nam się obudzić do aktywności i trafiły do jakiejś wspólnoty. Bo choć sami wspólnoty nie tworzymy, to zapraszamy do włączenia się w te już istniejące lub zachęcamy do ożywienia takiego miejsca, gdy ktoś już do niego należy – tłumaczy.

Aby dostać się na rekolekcje, dobrze jest być szybkim. Nawet bardzo szybkim, bo na najbliższy turnus pierwsza osoba zapisała się już minutę po rozpoczęciu zapisów. Żeby w takim czasie przejść od wydarzenia na Facebooku do strony, gdzie należy jeszcze wypełnić formularz zgłoszeniowy, trzeba być ekspertem od klikania. Albo doświadczonym wojownikiem na placu boju Uniwersyteckiego Systemu Obsługi Studenta, gdzie najbardziej intratne zajęcia do wyboru rozchodzą się już kilka sekund po odblokowaniu zapisów. Studenci zrozumieją.

– Nie zawsze jest lekko. Czasami nawet nam już się nie chce. Ale wiemy, że jest naprawdę dużo ludzi, którzy czekają na te rekolekcje i głupio byłoby ich rozczarować. To jest wręcz motywujące – przyznaje Artur. – Jeszcze zanim je ogłosiliśmy, jedna ze stałych uczestniczek już o nie dopytywała – dopowiada Kasia. – Okazało się, że oprócz siebie chce zabrać jeszcze dwie inne osoby, żeby zobaczyły, jak to jest, bo czuje, że tego potrzebują. Ludzie nie chcą zatrzymywać tego doświadczenia tylko dla siebie. Ktoś, kto już raz przeżył rekolekcje, kolejnym razem zwykle przyjeżdża ze znajomymi.

Nadciągają gromy

– Obecnie mamy problem ze słowem „radykalny” czy „gorliwy”. W dyskursie publicznym są one zmonopolizowane przez grupy fundamentalistów, np. islamskich. To spore wyzwanie, by zrobić rekolekcje o radykalizmie ewangelicznym, o którym będzie można powiedzieć, że jest super, a nie że jest fanatyzmem. Bo jeśli z Ewangelii zabierzemy pewną przejrzystość, klarowność, to bardzo dużo stracimy. Nie możemy pozwolić temu przesłaniu wyblaknąć – opisuje priorytety przed nadchodzącymi rekolekcjami Artur.

– W trakcie przygotowań odbyliśmy wiele bardzo ciekawych dyskusji na temat tego, kogo my sami uważamy za ludzi w pozytywny sposób radykalnych. Ten temat jest ważny także dla młodych. Oni chcą być radykalni, ale boją się, że jeśli zaczną odważniej iść w kierunku wiary, to zostaną bardzo łatwo zaszufladkowani. Chcemy ich przekonać, że tak nie jest – zapowiada.Na facebookowym profilu diakonii (www.facebook.com/TyTez) prezentowane są tak zwane Karty Mocy, czyli sylwetki osób, które można nazwać radykalnymi „Synami gromu” – tak właśnie będą nazywały się najbliższe rekolekcje. W formularzu zgłoszeniowym chętni mogą wybrać jedną z dwóch opcji, które preferują: „Łagodnie i ostrożnie” lub „Z przekonaniem i mocą”. Zebrane statystyki będą punktem wyjścia do stylu, w jakim rozpocznie się spotkanie, by własne oczekiwania skonfrontować z rzeczywistością.

– Chcemy zobaczyć, która wersja bardziej do nas trafia, żeby na końcu osądzić nasze życie w świetle Ewangelii, zestawiając je z wcześniejszymi deklaracjami – wyjaśnia Artur. – Intuicja podpowiadała nam, że ludzi trzeba sprowokować do myślenia, wyrwać z codziennej apatii. Stosujemy różne chwyty, by zachęcić do zadawania sobie pytań, dlatego zdecydowaliśmy się na takie rozróżnienie – dodaje ks. Jarosław Buchenfeld.

Efekt „wow!”

Animatorzy lub – jak sami siebie nazywają – architekci rekolekcji przyznają, że przygotowanie weekendowego spotkania zajmuje im niepoliczalnie wiele czasu. – Czasami zadania są krótkie, ale trzeba włożyć w nie sporo wysiłku. Innym razem praca trwa dłużej, ale jest raczej przyjemnością. Każdy rozeznaje, w czym dobrze się czuje, więc zwykle wybiera przygotowanie tego, co sprawia mu największą radość – twierdzi Kasia.

– Dzięki spersonalizowanym materiałom ludzie czują, że rekolekcje są przygotowane specjalnie dla nich. Mam poczucie, że ciągną do nas dlatego, że nie jest „jakoś”, ale „jakość” w każdym wykonaniu. Dotykamy sprawy wiary, więc wszystko musi być dopracowane na sto procent i nie ma opcji, żeby było mniej – zarzeka się Artur. – To w człowieku siedzi. Słucham kazania w kościele gdzieś w Przemyślu i nagle myślę: „Użyję tego na rekolekcjach!”. Jadę samochodem i wymyślam konferencje nawet, nie wiedząc, że to robię. Po pewnym czasie chyba wszyscy już tak mamy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.