Proboszcz do końca wypatrywał, czy może Ryszard Jurczyk jest w kościele. W 70. rocznicę ślubu mogła przyjść tylko jego żona, Małgorzata.
Małgorzata i Ryszard Jurczykowie z córkami
Klaudia Cwołek /Foto Gość
Do parafialnego kościoła Miłosierdzia Bożego w Gliwicach przyjechała w towarzystwie dwóch córek. W jasnym żakiecie, wsparta na lasce, zajęła miejsce w pierwszej ławce. Msza w samo południe 21 września miała międzypokoleniowy i bardzo rodzinny klimat. Modlono się za małżeństwa z wieloletnim stażem, z okazji kolejnych urodzin, był roczek i chrzty. Zdecydowanymi rekordzistami byli jednak państwo Jurczykowie. Ks. proboszcz Marek Góra mówił, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu uczestniczyli razem w Eucharystii. Choroba pana Ryszarda, niestety, przerwała ten zwyczaj.
Pochodzą z Kresów
Urodzili się we Lwowie, w tym roku skończyli 91 lat. Do Gliwic przyjechali po wojnie przez Tarnów. – Poznaliśmy się, jak mieliśmy po 19 lat w naszym koleżeńskim towarzystwie. Ślub braliśmy 17 września 1944 roku w kościele Marii Magdaleny we Lwowie, cywilny był wcześniej – wspomina Małgorzata Jurczyk. To były trudne wojenne czasy, brakowało wszystkiego. Ten okres nazywa „bardzo kiepskim”.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.