Klucze jak relikwie

Bogusław Tracz

|

Gość Gliwicki 31/2013

publikacja 01.08.2013 00:00

Ogromne rzesze Polaków zostały zmuszone po wojnie do opuszczenia ojcowizny na Kresach i osiedlenia się na terenach należących przed wojną do państwa niemieckiego.

 Transport dobytku z Kresów na Górny Śląsk, 1945 r. Transport dobytku z Kresów na Górny Śląsk, 1945 r.
Zbiory Archiwum Państwowego w Katowicach

Prawie pół wieku przesiedlenia określano jako „repatriację”, czyli „powrót do ojczyzny”. Miało to uzasadnienie polityczne i propagandowe, ale nie odpowiadało faktycznej sytuacji, w jakiej znaleźli się przesiedlani. Wyjeżdżając przecież na Zachód, na zawsze opuszczali ziemię ojców.

Nierozpakowane skrzynie

Dla wielu Górny Śląsk był zaledwie krótkim przystankiem w dalszej wędrówce na Zachód, część nie miała jednak zamiaru zbytnio oddalać się od swojej małej ojczyzny. Osiedlano się przede wszystkim w Bytomiu, Gliwicach i Zabrzu oraz we wsiach i miasteczkach Śląska Opolskiego. Już w pierwszych miesiącach po wojnie powstały liczne zakłady rzemieślnicze, prywatne restauracje i kawiarnie, nazwą – a często i wystrojem – nawiązujące do miejsc bezpowrotnie utraconych. Oprócz reprezentantów licznych zawodów ważną część przybyszów stanowiła inteligencja – nauczyciele, urzędnicy, przedstawiciele wolnych zawodów, naukowcy. Ostoją tradycji kresowych było m.in. harcerstwo, w którym odnalazło się sporo instruktorów i harcerzy Chorągwi Lwowskiej. Liczni Kresowianie po przybyciu na Górny Śląsk zaangażowali się w życie polityczne, zarówno w partiach i organizacjach działających legalnie, jak również w strukturach nielegalnych i oddziałach antykomunistycznego podziemia zbrojnego. Adaptacja w nowym miejscu nie była łatwa. Górny Śląsk posiadał swoją specyfikę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.