Mistrzyni bezy

Mira Fiutak

|

Gość Gliwicki 51-52/2012

publikacja 20.12.2012 00:15

Spotykamy się w rodzinnym studiu fotograficznym przy Krakowskiej, chociaż mówić będziemy o gotowaniu i koniach.


Marzeniem Kingi Paruzel jest mieć swoją cukiernię, najlepiej blisko stadniny Marzeniem Kingi Paruzel jest mieć swoją cukiernię, najlepiej blisko stadniny
FOTO MELCER

Wrodzinie Kingi Paruzel wszyscy dobrze gotują. – Tradycją rodzinną był wspólny obiad w niedzielę. W tygodniu przygotowywała go babcia. Zawsze był budyń, ale nie z paczki, tylko robiony starymi sposobami, z kakao i mąki ziemniaczanej. Nam, dzieciom, babcia kazała trzeć jabłko z marchewką, żeby były witaminy. Czasem mieliśmy dosyć, bo to była porcja dla sześcioosobowej rodziny – wspomina. Mieszka w Zbrosławicach, sama zaczęła gotować dopiero jak wyszła za mąż, ponad pięć lat temu. Pierwszym wyzwaniem był rosół. Robiła go ze słuchawką w ręce, pod dyktando mamy i teściowej. To jej ulubiona potrawa. – Rozgrzewa, poprawia mi nastrój, lubię zapach rosołu w domu – wymienia zalety.


Własna stajnia z cukiernią


Dzisiaj prowadzi własny blog kulinarny i to właśnie na niego dostała zaproszenie do programu MasterChef. Doszła aż do samego finału, ostatecznie zajmując drugie miejsce. Na wstępnym castingu w Katowicach była przekonana, że odpadnie, bo sernik, który upiekła, popękał.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.