Tu szefem jest pacjent

Tekst i zdjęcia
: Ks. Waldemar Packner


|

Gość Gliwicki 23/2012

publikacja 07.06.2012 00:00

Dla chorych i ich rodzin. Od niedawna w tarnogórskim Szpitalu św. Kamila działa oddział opieki paliatywnej.
– Chcemy, aby nasi podopieczni czuli, że dotychczasowy dom zamienili na nowy. To nasz cel – mówi o. Ireneusz Sajewicz, kamilianin, dyrektor placówki.

Pani Helena (siedzi) chwali nowy oddział i jego personel. 
Obok niej lekarze 
Rita Kondzielnik 
i Olaf Lubas, ordynator. Na oddziale pracuje 
11 pielęgniarek
 Pani Helena (siedzi) chwali nowy oddział i jego personel. 
Obok niej lekarze 
Rita Kondzielnik 
i Olaf Lubas, ordynator. Na oddziale pracuje 
11 pielęgniarek


Starania o otwarcie oddziału trwały prawie pięć lat. – Negocjacje z Narodowym Funduszem Zdrowia nie były łatwe, ale cieszę się, że w końcu się udało i nasz oddział zaczął istnieć oficjalnie – powiedział o. Ireneusz, który od prawie roku jest dyrektorem szpitala. Pierwsza pacjentka została przyjęta już w pierwszym dniu funkcjonowaniu. – Nie mogłam się doczekać, ciągle pytałam kamilianów, kiedy otworzą oddział – mówi pani Helena z Bytomia.


Blisko bliskich


W Tarnowskich Górach od 1997 roku istnieje domowe Hospicjum Królowej Pokoju. Każdego roku kilkadziesiąt chorych przebywa tam pod fachową opieką lekarzy, pielęgniarek, psychologów i wolontariuszy. Powstanie oddziału stacjonarnego było jednak sprawą naglącą. Najbliższe hospicja stacjonarne działają w Gliwicach i Chorzowie, a Tarnowskie Góry i cały powiat były pozbawione takiej placówki. – Dla wszystkich było to dość uciążliwe; i dla pacjentów, którzy nagle znaleźli się daleko od domu, i dla ich bliskich, którzy z powodu odległości nie często mogli ich odwiedzać – wyjaśnia o. Ireneusz.
Tarnogórski oddział opieki paliatywnej może przyjąć 20 pacjentów. W przestronnych pokojach są po dwa lub trzy łóżka. – Czuję się tu doskonale, jak w domu. Dobrzy lekarze, cudowne pielęgniarki i smaczna kuchnia – chwali pani Helena. – Hospicjum czasem budzi negatywne skojarzenia. Naszym celem jest stworzenie takich warunków, aby pacjenci czuli się jak u siebie. W miarę możliwości mogą nawet sale szpitalne urządzić po swojemu – tłumaczy dyrektor placówki.


Przestawić myślenie


Ordynatorem nowego oddziału jest Olaf Lubas, lekarz od piętnastu lat zaangażowany w opiekę paliatywną. – Ruch hospicyjny rodził się w Polsce oddolnie, najpierw jako opieka domowa. Z czasem zaczęły powstawać hospicja stacjonarne i oddziały opieki paliatywnej, gdy okazało się, że tylko w takich warunkach można najlepiej zaopiekować się chorującymi na raka – wyjaśnia O. Lubas. Dodaje, że nie chodzi tylko o opiekę medyczną, ale o całościowe zaspokojenie potrzeb i życzeń pacjenta.
– W zwyczajnym leczeniu to lekarz ma decydujące słowo, a pacjent powinien stosować się do jego zaleceń. Na oddziale opieki paliatywnej to podopieczny jest niejako szefem zespołu, który się nim opiekuje – mówi z kolei lekarz Rita Kondzielnik, od siedmiu lat zaangażowana w opiekę paliatywną. Sama przyznaje, że zaczynając pracę w hospicjum, musiała zmienić swoje dotychczasowe zawodowe nastawienie.

– Do tej pory ja mówiłam, a chory powinien był mnie słuchać. Tutaj to ja słucham pacjenta, zaradzam jego potrzebom, w miarę możliwości spełniam jego życzenia – dodaje R. Kondzielnik.
Zespół opiekujący się chorymi na raka jest interdyscyplinarny. To lekarz, pielęgniarka, psycholog, kapelan, wolontariusz, itd.
– Ale na Zachodzie do takiego zespołu wchodzi kilkadziesiąt profesji, łącznie z fryzjerem czy kucharzem. Bo jeśli pacjentka chce być uczesana, to przychodzi fryzjer, jeśli ma ochotę na ulubioną potrawę, to kucharz ją przygotowuje. To nasz ideał, do którego dążymy – mówi o swoich planach ordynator.
Celem nowego oddziału jest także wzmocnienie hospicjum domowego Królowej Pokoju. – Chcemy się wzajemnie wspomagać, jeśli zajdzie taka potrzeba, sprzętem, karetkami, umożliwiać ciągłe podnoszenie kwalifikacji. Dziś technika jest tak zaawansowana, że aparat tlenowy to nie duże i ciężkie butle, ale niewielkie i mobilne urządzenie, które tlen pobiera z powietrza. Te i wiele innych rzeczy będą dostępne na potrzeby domowego hospicjum – wyjaśnia o. Ireneusz Sajewicz. Również wolontariusze będą kształceni pod kątem opieki nie tyle domowej, co szpitalnej. – Choćby karmienie osoby dorosłej jest zupełnie inne niż dziecka. Chcemy chętnych nauczyć wszystkiego, co może okazać się przydatne w opiece nad naszymi pacjentami, a kandydatom na wolontariuszy stawiamy duże wymagania – mówi kamilianin.•
Pobyt na oddziale jest refundowany przez NFZ. Kontakt: tel. (32) 384 97 56.

Od lecznicy do szpitala


Szpital św. Kamila tworzy architektoniczną całość wraz z kościołem św. Jana Chrzciciela i św. Kamila oraz klasztorem ojców kamilianów. Neogotycki obiekt został wybudowany w 1907 r. przez hrabiego Łazarza Henckela von Donnersmarcka z Nakła Śląskiego. Kościół wraz z ówczesnym „Zakładem pw. św. Jana Chrzciciela dla alkoholików” i klasztorem stanął na gruntach rodzinnych Donnersmarcków, a sprowadzeni przez hrabiego kamilanie otrzymali go na wieczystą własność. W 1946 r. w klasztorze została utworzona Polska Prowincja Zakonu Kamilianów. Niestety w roku 1950 ich działalność została przerwana. Szpital został odebrany zakonowi i upaństwowiony. Dopiero w 1999 r. placówka wraz z parkiem została zwrócona kamilianom. Od 1 sierpnia 1999 r. w miejsce Szpitala Miejskiego nr 2 w Tarnowskich Górach powstał Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej Szpital św. Kamila. Oddział wewnętrzny ma 40 łóżek, nowo powstały oddział opieki paliatywnej – 20. W planach jest utworzenie oddziału geriatrycznego i opieki długoterminowej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.