Miało być 40, a zapakowano około 100 paczek. - Ta akcja przeszła nasze najśmielsze oczekiwania, rozwinęła się bardziej niż planowałyśmy - mówi Helena Kmieć.
Wystarczyło w odpowiednim miejscu rzucić hasło: „Wielkanocna paczka pełna dobroci” i pomoc ruszyła. Akcję rozpoczęły dwie koleżanki Helena Kmieć, stewardesa, świeżo upieczona absolwentka Politechniki Śląskiej, i Aldona Malinowska, która studiuje na tej samej uczelni. Mieszkają razem na stancji w Gliwicach. Ich pokój na jakiś czas stał się minibazą przeładunkową. To tu przechowywały część paczek, które przekazały przed świętami na Ukrainę. Jak to zorganizowały?
– Napisałam do znajomego księdza salwatorianina w Nowym Rozdole, gdzie byłam na wolontariacie w 2013 roku, i zapytałam, czy możemy w jakikolwiek sposób pomóc. Otrzymałam odpowiedź, że dobrze by było przygotować paczki dla dzieci. Ksiądz podał nam imienną listę z ich wiekiem i razem z Heleną utworzyłyśmy wydarzenie na Facebooku. Tak się zaczęło – opowiada Aldona.
Ponieważ zainteresowanie osób, które chciały pomóc, było duże, a lista dzieci nam się skończyła, rozszerzyłyśmy akcję. Ksiądz zaproponował z kolei, żeby pomóc siostrom salwatoriankom, które pracują w parafii Świętej Trójcy w Medenicach i prowadzą tam świetlicę. Skontaktowałyśmy się z tamtejszą siostrą, która podała nam kolejne dzieci, które możemy obdarować. Ostatecznie mamy ich około stu – mówi Aldona.
– Tak to się rozwinęło, bo wolontariat jest ogólnopolski i nasi znajomi, gdy powiedzieliśmy o akcji, to wydarzenie udostępnili na Facebooku. Wystarczy, że każdy z nich miał kolejnych kilku znajomych, zainteresowanych pomocą i lista osób do robienia paczek zrobiła się błyskawicznie dłuższa, niż te 40 osób, które potrzebowaliśmy. Chcieliśmy więc coś zrobić, żeby wykorzystać ten potencjał, bo szkoda by było go stracić – dopowiada Helena.
Druga baza akcji powstała w Mikołowie, gdzie salwatorianie mają swoją parafię. Ale tak naprawdę paczki przygotowywano w różnych miejscach kraju.
– Zbiera je ks. Paweł Fiącek, opiekun wolontariatu, który bardzo dużo jeździ po Polsce – wyjaśnia Helena. Na Ukrainę transport też organizowany jest przez znajomych. Paczki podjęli się przewieźć przebywający akurat w Polsce salwatorianka i salwatorianin, którzy pracują w Medenicach i Nowym Rozdole. W ten sposób dary miały dotrzeć na miejsce przed świętami.
Zgodnie z pomysłem organizatorów, paczki są podobnej wartości od 50 do 100 zł. – Proponowaliśmy, żeby to były przydatne rzeczy, takie jak przybory szkolne, gry, ubranka dla małych dzieci, zabawki, słodycze – tłumaczy Aldona. – Wiele osób miało ubrania, które były w bardzo dobrym stanie, a nawet nowe i już ich nie wykorzystają. Podobnie z książkami, które mają być przekazane do polskiej szkoły – mówi Helena.
Akcja organizatorom dodała skrzydeł, zrodził się więc kolejny pomysł pomocy. – Siostra już nam zaproponowała, żeby pomóc dzieciom, dla których organizuje wyjazd do Zakopanego. Dlatego w maju będziemy robić zbiórkę żywności na śniadania i kolacje, bo w swoim pobycie grupa ma zapłacone tylko obiady. Jeżeli ktoś chce się włączyć w tę pomoc, informację bliżej tego terminu może szukać na stronie naszego wolontariatu misyjnego – zapowiada Aldona.
WOLONTARIAT MISYJNY SALVATOR
„Wszystkie kraje, wszystkie narody, wszystkie plemiona, wszyscy ludzie. Wszystkich jesteś dłużnikiem” – to jedna z myśli ks. Franciszka Marii od Krzyża Jordana, założyciela salwatorianów, do której odwołuje się Wolontariat Misyjny SALVATOR. Jest to grupa młodzieży, która działa przy zgromadzeniu salwatorianów i chce w sposób autentyczny żyć wiarą w Jezusa Chrystusa – Zbawiciela świata! (Salvator, z łac.znaczy Zbawiciel). Poprzez swój czas, zdolności, umiejętności, chęć pomocy i kreatywność, pragną dzielić się własną wiarą oraz włączać w wielkie dzieło głoszenia Dobrej Nowiny w świecie. WMS podzielony jest na sześć regionów. Młodzież z Gliwic należy do regionu mikołowskiego, ale spotkania czasami organizowane są w Gliwicach. Trzy razy do roku odbywają się weekendowe spotkania ogólnopolskie.